- Marcel, obudź się.– Wyszeptałam do chłopaka, wplątując dłoń w jego zmierzwione włosy.
Siedzieliśmy na samym końcu busa moich rodziców. Było tu wystarczająco dużo miejsca aby smacznie sobie pospać, dlatego Marcel spał od kilku godzin, z głową na moich nogach. Jednak ja byłam zbyt podekscytowana aby spać. Ostatni raz byłam w Londynie jakieś 10 lat temu i jednocześnie jestem bardzo ciekawa czy sporo się tu zmieniło. Uwielbiam to miasto i wiele razy prosiłam rodziców, żeby któregoś razu zabrali mnie ze sobą, ale zawsze znaleźli jakąś wymówkę abym została w Holmes Chapel. Pomimo dobrego humoru, który towarzyszy mi przez całą podróż, cały czas myślami jestem przy Zaynie. Czuję, że zawiodłam swojego najlepszego przyjaciela, opuszczając go. I mimo ciągłych uspokojeń ze strony mamy o jego stabilnym stanie, nadal odczuwam niepokój, że w każdym momencie może stać się coś, co będzie tragiczne w skutkach. Na samą myśl przechodzi mnie dreszcz i chce mi się płakać. A to wszystko przez Horana.
Próbując odgonić paskudne myśli dotyczące blondyna ponownie skupiłam się na Marcelu. Powieki nadal miał zamknięte a jego oddech był jednostajny i spokojny.
- Marcel. – Powtórzyłam, tym razem lekko go szturchając.
Po chwili otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Jesteśmy na miejscu. – Odparłam na jego niezadane pytanie, które jeszcze przed chwilą tliło się pewnie w jego głowie.
Uśmiechnął się łagodnie i uniósł się z moich nóg pozwalając mi wstać. Udałam się na przód busa, gdzie siedzieli moi rodzice wraz z babcią chłopaka.
- I jak po podróży? – Zapytała rodzicielka
- Okey. Ale trochę twarde te fotele. – Zaśmiałam się na co mama odpowiedziała tym samym.
- To nie jest limuzyna Lily. – Wtrącił z uśmiechem tata.
- Tak wiem. – Odparłam. – A tak w ogóle to gdzie jesteśmy? – Zapytałam wyglądając przez szybę.
Widziałam jedynie stare kamienice ze sklepami, a po drugiej stronie ogromny, okazały budynek, który zamiast ceglanych murów miał grube szyby, dzięki czemu częściowo było widać pięknie urządzone wnętrze.
- Pod One Hyde Park.
Wow. Widziałam ten apartamentowiec już wiele razy na zdjęciach, ale nie przypuszczałam, że w rzeczywistości będzie aż tak okazały. Wysiadłam szybko z pojazdu i stanęłam przed budynkiem wznosząc głowę ku niebu i podziwiając masywną, ale jednocześnie wyglądającą na lekką konstrukcję. Sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni i wyciągnęłam telefon.
- Co robisz? – Usłyszałam głos mamy.
- Zdjęcia. Takie miejsca trzeba uwieczniać. W końcu nie często bywa się pod najdroższym apartamentowcem na świecie. – Odparłam, nie przerywając zaciekłej sesji fotograficznej architektury.
- Oh, Lily… - Westchnęła. – Nie musisz ich robić. Będziecie tutaj codziennie.
- Co? – Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco.
- Będziecie tutaj mieszkać. – Uśmiechnęła się.
- Mamo, ale… Nie. Nie mogę. – Złapałam się za głowę, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. – Nie chcę tu mieszkać. Niczym sobie nie zasłużyłam na takie luksusy.
- Lily, mamy znajomości z wieloma osobami. Poza tym mamy tutaj mieszkanie.
- Ale…
- Nie ma dyskusji. Będziecie tutaj mieszkać i koniec.
- A co z wami?
- Nami się nie martw. Mamy mieszkanie niedaleko szpitala.
- A babcia Marcela?
- Na przedmieściach mamy przecież dom po ciotce. Wyremontowaliśmy go i od kilku lat był na sprzedaż. Myślę, że to idealne miejsce dla pani Styles.
Chyba z nią nie wygram.
- Okey. – Westchnęłam. – Dziękuję. – Odparłam i przytuliłam ją.
- Kobitki, zbierać się. Mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia. – Wtrącił tata.
Zaśmiałyśmy się i oderwałyśmy niechętnie od siebie.
- Jutro rano, widzę cię w moim gabinecie. – Odparła mama.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Chyba nie myślisz, że będziesz siedzieć tu bezczynie. Przyda nam się nowa pracownica. – Uśmiechnęła się szeroko zarażając mnie tym samym.
Po wyjęciu bagaży, mama wyjaśniła mi jak dostać się do apartamentu, co wbrew moim wcześniejszym założeniom okazało się naprawdę proste.
- I pamiętaj. O 8:00 widzę cię w szpitalu.
- Nie da się później?
- Nie. – Odparła od razu, a ja jęknęłam zrezygnowana.
Pożegnałam się z bliskimi i razem z Marcelem weszliśmy do środka ciągnąc za sobą walizki. Wnętrze było bardzo przestronne i pięknie urządzone. Biel mieszała się z beżem i brązem. Wszystko w ciepłych odcieniach co sprawiało, że ogromnych rozmiarów recepcja, sprawiała wrażenie bardzo przytulnej. Znajdowało się tu mnóstwo kanap z licznymi poduszkami. Na podłogach miękkie dywany, a nad naszymi głowami lampy o jakich nawet nie miałam pojęcia.
Po prostu jedno wielkie WOW.
Po dokładnym rozejrzeniu się po wnętrzu, podeszliśmy do ogromnego, białego biurka, za którym siedziała bardzo sympatyczna brunetka w beżowej, ołówkowej spódnicy i marynarce tego samego koloru. Po wyjaśnieniu nam kilku spraw i wskazaniu odpowiedniego korytarza, pożegnała się z nami, a my udaliśmy się w głąb budynku. Po dojściu do windy weszliśmy do niej i na małej klawiaturze wbiłam kod, który wcześniej dała mi mama. Ruszyliśmy w górę i już po chwili drzwi rozsunęły się, ukazując nam kolejne piękne zakątki One Hyde Parku. Weszliśmy na hol, który rozdzielany był szklaną ścianą z drzwiami od apartamentowca, który jak się domyśliłam należał do rodziców. Po przejściu kilku metrów znaleźliśmy się wewnątrz kwatery. Marcel kontynuował podróż wewnątrz mieszkania, a ja osunęłam się na ziemię z wrażenia, podziwiając okazałość apartamentu z podłogi. Wszystko zapierało dech w piersiach. Było tu nowocześnie i pięknie. Wiele razy wyobrażałam sobie tutejsze apartamenty, ale nigdy nie wpadłabym na to, że jest tutaj aż tak wspaniale.
- Lily! – Usłyszałam krzyk Marcela.
Wstałam z podłogi i poszłam w korytarzem, w którym kilka minut temu zniknął.
- Gdzie jesteś? – Krzyknęłam nie mając pojęcia w którym kierunku podążać dalej.
Po chwili drzwi na końcu korytarza otworzyły się i pojawił się w nich chłopak.
- Chodź. Musisz to zobaczyć. – Chwycił mnie za rękę i wciągnął do pomieszczenia.
Pokój był ogromny jak wszystkie pomieszczenia tutaj, co już chyba nie powinno mnie dziwić. Przy ścianach w kolorze ciemnego grafitu stały czarne meble oraz ogromne łóżko z biało czarną pościelą. Ale to co najbardziej zachwycało to panorama Londynu widoczna przez szybę, zajmującą powierzchnie całej jednej ściany. Akurat zmierzchało więc zarówno miasto jak i sypialnia topiły się w czerwieni zachodzącego słońca. Kolejny już dzisiaj raz usiadłam z zachwytu tym razem na miękkiej pościeli. Wszystko jest tutaj tak doskonałe i okazałe.
- Nie zasługuję na to wszystko. – Usłyszałam ściszony głos Marcela.
W jego wzroku majaczyło zagubienie i smutek.
- Ja chyba też. – Westchnęłam.
- Ty zawsze żyłaś w takich luksusach. Ja nie. – Usiadł obok mnie i przeczesał włosy dłonią.
- Ja i luksusy?
- No.
- Na pewno nie takie. – Odparłam i w tej samej chwili zauważyłam białą kopertę na stoliku nocnym.
Sięgnęłam po nią i po wyjęciu schowanej wewnątrz kartki, rozłożyłam ją.
Lily,
Zdajemy sobie sprawę z tego, że zarówno ty jak i Marcel nie będziecie chcieli zamieszkać
w tym apartamencie, wmawiając sobie że nie zasługujecie na takie luksusy. Zasługujecie na nie
najbardziej na świecie. Dlatego przez najbliższe miesiące, a może nawet i lata będziecie spędzać tam
dnie i noce. My bywaliśmy w nim rzadko ze względu na obowiązki w pracy, dlatego cieszymy się,
że nareszcie apartament nie będzie stał pusty i wprowadzicie do niego trochę życia. Mamy nadzieję,
że chwile które w nim spędzicie będą najlepszymi w waszym życiu. Korzystajcie jak najlepiej
z każdego centymetra apartamentu. Możecie wprowadzać różne zmiany, zmieniać układ mebli.
Co tylko chcecie. Wszystkie koszty poniesiemy my. Oczywiście nie przyjmujemy żadnego słowa
odmowy. Tak więc dobrze opiekujcie się nowym domem.
Kochamy cię,
Rodzice.
P.S.: Nowe ubrania znajdziecie na drugim piętrze w garderobie.
Drugie piętro?!
Położyłam list na łóżku i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Po znalezieniu schodów, weszłam na piętro i od razu w oczy wrzuciły mi się ogromne drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je. Pomieszczenie było wielkości co najmniej sypialni, w której przed chwilą byłam. Po jednej stronie znajdowały się ubrania dla mnie, a po drugiej dla Marcela. Były tu sukienki, spodnie, bluzki, bluzy, koszulki, dres, różnego rodzaju buty. Rzeczy do chodzenia po domu, na spacer czy zakupy, do pracy albo na wieczorne wyjście. Dosłownie wszystko.
- Wow. – Powiedziałam do siebie, niedowierzając jeszcze w to co widzę.
Podeszłam do mojej części garderoby, przeglądając dokładnie jej zawartość. Usłyszałam kroki Marcela, który po chwili wszedł do środka i stanął wryty tak jak ja przed momentem.
- To wszystko... Jest n-nasze? – Wyjąkał.
- Tak.
- Ale ja… - Urwał, więc spojrzałam na niego.
Stał ze spuszczoną głową, co trochę przeczesując włosy.
- Marcel… - Podeszłam do niego, wtulając się w jego rozgrzane ciało. – Nie przejmuj się tym. Moi rodzice już tacy są. Nic na to nie poradzę. – Spojrzałam na niego. W jego oczach błądził smutek i bezradność.
- Nie wiem czy będę wstanie się do tego przyzwyczaić.
- Może tego po mnie nie widać ale mi też nie jest łatwo. Ale razem damy radę. -Odparłam, a Marcel odrazu zamknął mnie w swoich objęciach.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, dopóki chłopak mnie nie puścił.
- Widzę tu dużo ciekawych sukienek. Z chęcią zobaczę jak na tobie leżą. – Uśmiechnął się szeroko.
Wrócił wesoły Marcel. Uff… Całe szczęście.
- Może ta? – Odparł pokazując mi srebrną sukienkę do ziemi z odkrytymi plecami. – Albo nie, ta… W sumie… Nie, ta też nie…
- Nie wiedziałam, że facet może mieć tak duży problem przy wyborze sukienki. – Zaśmiałam się.
- Czy ty się ze mnie nabijasz? – Odparł głosem pełnym porządania patrząc na mnie przymrużonymi oczami.
Nadal nie nadążam nad jego ciągłymi zmianami nastrojów.
- Ależ skąd bym śmiała. – Zatrzepotałam rzęsami.
- Oh Lily… - Jęknął i po chwili stałam przygnieciona do ściany z jego ustami na moich.
***
Zerwałam się z łóżka przestraszona, że spóźnię się do szpitala. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 7:00. Uff… Mam jeszcze trochę czasu. Spojrzałam na Marcela. Mój zryw na szczęście go nie obudził i cały czas spał. Przesunęłam się na brzeg łóżka i postawiłam stopy na zimnej podłodze. Wzięłam telefon i po cichu wyszłam z sypialni, starając się nie przerywać Marcelowi snu. Poszłam do kuchni w której od wczoraj stoją nasze walizki i po wzięciu świeżej bielizny skierowałam się do łazienki na drugim piętrze. Była to największa łazienka jaką w życiu widziałam, a biel która była tutaj jedynym kolorem, jeszcze bardziej powiększała pomieszczenie. Było tutaj ogromne lustro, dwie umywalki, kilka szafek, prysznic oraz wanna, która pomieściła by co najmniej 3 osoby. Postanowiłam skorzystać z prysznica, ponieważ nie mam zbyt wiele czasu na nic więcej. Zdjęłam szlafrok, który swobodnie zsunął się po moich ramionach i weszłam pod ciepły strumień wody. Mogłabym tak stać godzinami, ale moja mama zamiast wybrać normalną, cywilizowaną godzinę na rozmowę, wybrała ósmą rano. Ekstra.
Po umyciu i wysuszeniu swojego ciała, ubrałam bieliznę, nałożyłam makijaż i poszłam do garderoby po sukienkę. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, uśmiech wpełzł na moją twarz, na wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Leżały tu jeszcze niektóre ubrania, ale sprzątaniem zajmę się później. Podeszłam do części z sukienkami i wybrałam tę, która Marcelowi podobała się najbardziej. Bardzo krótka i obcisła sukienka z piękną koronką na plecach i widocznym, ale niezbyt dużym dekoltem. Do tego czarne wysokie szpilki. Było dzisiaj dość chłodno więc zdecydowałam się jeszcze na czarny płaszcz i ostatecznie przeglądając się w lustrze, wyszłam z pokoju. Poszłam jeszcze do kuchni po szklankę soku. Gdy stałam przy kuchennym blacie spostrzegłam kolejny list, jak się domyślam od rodziców. Ciekawe gdzie jeszcze ukryli jakąś korespondencję.
Kluczyki do samochodów znajdziesz w szafce nad lodówką,
a auta w podziemnym garażu w sektorze B.
Uważaj na siebie i jedź ostrożnie.
Rodzice.
To jest tu kilka samochodów? Chyba zaraz zemdleje.
- Chyba nie idziesz w tym na rozmowę o prace. – Moje przemyślenia przerwało bardziej stwierdzenie niż pytanie Marcela.
Odwróciłam się w jego stronę. Przyglądał mi się z uwagą. Miał na sobie jedynie spodnie od piżamy, które w seksowny sposób zwisały mu z bioder.
- Czemu nie? – Zapytałam podchodząc do szafki i otwierając ją. Na trzech haczykach wisiały kluczyki od Mercedesa, Range Rovera i BMW. Gdy sięgałam po jedne z nich, poczułam ciepłe ciało Marcela na moich plecach. Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do swoich. Czułam jak jego erekcja wbija się w moje pośladki.
- Może dlatego. – Wyszeptał mi do ucha. – A skoro ja reaguję tak na widok ciebie w tej sukience, to zareaguje tak również pół miasta.
- Marcel, jadę tylko porozmawiać z moją mamą. Obmówimy wszystkie szczegóły i wracam. Przecież to nic poważnego. – Odparłam odwracając się w jego objęciach. – Muszę iść. Mam pół godziny na dojechanie do szpitala, a teraz do pracy jedzie połowa społeczeństwa więc muszę się spieszyć.
- Mogę jechać z tobą?
- Chcesz mnie pilnować? – Zapytałam, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. – W takim razie nie. – Jego wyraz twarzy natychmiast uległ zmianie.
Odwróciłam się ponownie w stronę szafki i zdecydowałam się na kluczyki od Mercedesa. Gdy ponownie na niego spojrzałam, szczękę miał zaciśniętą, a usta złożone w cienką linię.
- Będziemy w kontakcie. I nie denerwuj się tak. – Musnęłam jego usta, a gdy chciałam iść, pogłębił pocałunek.
- Jesteś tylko moja. – Wyszeptał przygryzając moją wargę.
- Tak. Tylko twoja.
Mamy rozdział 28! Przepraszam Was, że tak długo na niego czekaliście ale miałam ostatnio problemy z bloggerem i dopiero wczoraj udało mi się opanować problem.
W następnym rozdziale pojawi się nowy bohater, więc jeśli chcecie go poznać to komentujcie. Rozdział 29 za 32 komentarze. ;*
♥ Kocham Was ♥
Ola xx