- Co masz na myśli? – Zapytałam od razu zapominając o łzach.
Przejął mnie tym zdaniem zbyt bardzo, bym mogła odpuścić. Nie tym razem. Odwróciłam się w jego objęciach i usiadłam pomiędzy jego nogami, kładąc dłonie na szerokich ramionach. Westchnął i spojrzał na mnie. Niechętnie przyszło mu mówienie, ale w końcu się odezwał.
Przejął mnie tym zdaniem zbyt bardzo, bym mogła odpuścić. Nie tym razem. Odwróciłam się w jego objęciach i usiadłam pomiędzy jego nogami, kładąc dłonie na szerokich ramionach. Westchnął i spojrzał na mnie. Niechętnie przyszło mu mówienie, ale w końcu się odezwał.
- W starej szkole. W Bournemouth miałem w klasie dziewczynę, która była bardzo uparta i zawsze musiała postawić na swoim. Nie miałem jeszcze wtedy tylu tatuaży, wiec nosiłem normalne bluzy i bluzki z długimi rękawami. Podobno jej się podobałem, ale ona nie była w moim typie. Blond włosy. Czarne ubrania. Czasami jakieś różowe elementy. No i tona makijażu. Nie chodziła z nami od początku. Dołączyła w drugiej klasie. Wszyscy się z niej śmiali, ale i tak uważała, że każdy ją lubi. A że przyczepiła się do mnie, to ja też byłem pośmiewiskiem. Gdy zaczęła za mną chodzić, straciłem wszystkich przyjaciół, jakich zdobyłem.
- Widocznie nie byli to prawdziwi przyjaciele. – Wtrąciłam.
- Widocznie tak. – Westchnął i kontynuował. – Pewnego razu po raz setny spytała się mnie czy pójdę z nią na randkę. Zgodziłem się bo chciałem mieć to już z głowy. Poszliśmy do jakieś małej knajpki. Było nawet fajnie. Ale później poszliśmy do parku. Siedzieliśmy na ławce. Zaczęła się przysuwać i pocałowała mnie. Błądziła rękami po moim ciele, a ja nie mogłem się ruszyć. Strach mnie sparaliżował. Gdy do głowy zaczęły przychodzić mi wspomnienia, wpadłem w jakąś furię. Odepchnąłem ją tak mocno, że upadła na ziemię i uderzyła głową w krawężnik. Ona... Zginęła. - Wydusił.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Widać było po nim, że trudno mu o tym mówić, ale jednak to robił.
- Zadzwoniłem po pogotowie. Chwilę później przyjechała policja. Chcieli zamknąć mnie w poprawczaku, ale na szczęście skończyło się tylko na psychologu. Kilka dni później poszedłem do szkoły. Wszyscy już wiedzieli. Wyzywali mnie od mordercy. Nie mogłem tego słuchać. To był tylko wypadek. Nie raz mówiłem jej, żeby zostawiła mnie w spokoju. Wiedziała jaki jestem. W końcu przestałem chodzić do szkoły. Dniami i nocami siedziałem u siebie w pokoju, jeszcze bardziej zamykając się w sobie i tonąc we wspomnieniach. – Przerwał na chwilę i zamknął oczy. Z pod powiek wypłynęły pojedyncze łzy. – Teraz już wiesz, dlaczego tak bardzo boję się twojego dotyku. Nie panuję nad sobą i nie zniósł bym tego, gdybym zrobił ci jakąś krzywdę. – Spuścił głowę, a łzy kapały na jego dłonie.
Siedzieliśmy w ciszy. Każdy pogrążony był w swoich myślach.
- Powiedz coś. – Wyszeptał i podniósł na mnie wzrok.
- Ja… Brak mi słów. – Odparłam.
Ale taka była prawda.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To zbyt dziwne, żeby mogło być prawdziwe. Nie dociera do mnie, że Marcel kogoś zabił. To do niego nie pasuje. Jest taki niewinny, wszystkiego się boi. Nie miał dzieciństwa. Nie miał życia jak typowy nastolatek. Wszystko jest dla niego nowe i dopiero się uczy. Ale ta dziewczyna… Po prostu się doigrała. Wiedziała jaki Marcel jest. Otworzył się przed nią, ale ona postawiła na swoim. I skończyło się tak jak się skończyło.
- Lily proszę… - Wyłkał, a łzy płynęły po jego policzkach strumieniami.
Wstałam z niego i bezgłośnie kazałam zrobić to również jemu, podając mu rękę. Złapał ją i wstał, cały czas na mnie patrząc. Lekko go popychając, usiadł na łóżku, a po chwili położył się. Usiadłam na nim w rozkroku. Złapałam jego dłonie i przeplatając nasze palce, umiejscowiłam je po obu stronach jego głowy. Pochyliłam się nad nim i zaczęłam scałowywać łzy z jego twarzy. Od powiek, przez policzki, ostatecznie zatrzymując się na ustach. Złożyłam na nich soczysty pocałunek i gdy chciałam się unieść, Marcel ponownie złączył nasze usta. Jęknęłam przez jego gwałtowność, co on szybko wykorzystał i jego język wkradł się do moich ust, bawiąc się z moim. Uwolniłam jego dłonie i wplotłam swoje w jego brązowe loki. Nie przerywając pocałunków, obrócił nas tak, że teraz to ja byłam pod nim. Całował wymagająco jakby była to jego ostatnia szansa.
To zdecydowanie jest desperacki pocałunek.
- Widocznie nie byli to prawdziwi przyjaciele. – Wtrąciłam.
- Widocznie tak. – Westchnął i kontynuował. – Pewnego razu po raz setny spytała się mnie czy pójdę z nią na randkę. Zgodziłem się bo chciałem mieć to już z głowy. Poszliśmy do jakieś małej knajpki. Było nawet fajnie. Ale później poszliśmy do parku. Siedzieliśmy na ławce. Zaczęła się przysuwać i pocałowała mnie. Błądziła rękami po moim ciele, a ja nie mogłem się ruszyć. Strach mnie sparaliżował. Gdy do głowy zaczęły przychodzić mi wspomnienia, wpadłem w jakąś furię. Odepchnąłem ją tak mocno, że upadła na ziemię i uderzyła głową w krawężnik. Ona... Zginęła. - Wydusił.
Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Widać było po nim, że trudno mu o tym mówić, ale jednak to robił.
- Zadzwoniłem po pogotowie. Chwilę później przyjechała policja. Chcieli zamknąć mnie w poprawczaku, ale na szczęście skończyło się tylko na psychologu. Kilka dni później poszedłem do szkoły. Wszyscy już wiedzieli. Wyzywali mnie od mordercy. Nie mogłem tego słuchać. To był tylko wypadek. Nie raz mówiłem jej, żeby zostawiła mnie w spokoju. Wiedziała jaki jestem. W końcu przestałem chodzić do szkoły. Dniami i nocami siedziałem u siebie w pokoju, jeszcze bardziej zamykając się w sobie i tonąc we wspomnieniach. – Przerwał na chwilę i zamknął oczy. Z pod powiek wypłynęły pojedyncze łzy. – Teraz już wiesz, dlaczego tak bardzo boję się twojego dotyku. Nie panuję nad sobą i nie zniósł bym tego, gdybym zrobił ci jakąś krzywdę. – Spuścił głowę, a łzy kapały na jego dłonie.
Siedzieliśmy w ciszy. Każdy pogrążony był w swoich myślach.
- Powiedz coś. – Wyszeptał i podniósł na mnie wzrok.
- Ja… Brak mi słów. – Odparłam.
Ale taka była prawda.
Nie wiedziałam co powiedzieć. To zbyt dziwne, żeby mogło być prawdziwe. Nie dociera do mnie, że Marcel kogoś zabił. To do niego nie pasuje. Jest taki niewinny, wszystkiego się boi. Nie miał dzieciństwa. Nie miał życia jak typowy nastolatek. Wszystko jest dla niego nowe i dopiero się uczy. Ale ta dziewczyna… Po prostu się doigrała. Wiedziała jaki Marcel jest. Otworzył się przed nią, ale ona postawiła na swoim. I skończyło się tak jak się skończyło.
- Lily proszę… - Wyłkał, a łzy płynęły po jego policzkach strumieniami.
Wstałam z niego i bezgłośnie kazałam zrobić to również jemu, podając mu rękę. Złapał ją i wstał, cały czas na mnie patrząc. Lekko go popychając, usiadł na łóżku, a po chwili położył się. Usiadłam na nim w rozkroku. Złapałam jego dłonie i przeplatając nasze palce, umiejscowiłam je po obu stronach jego głowy. Pochyliłam się nad nim i zaczęłam scałowywać łzy z jego twarzy. Od powiek, przez policzki, ostatecznie zatrzymując się na ustach. Złożyłam na nich soczysty pocałunek i gdy chciałam się unieść, Marcel ponownie złączył nasze usta. Jęknęłam przez jego gwałtowność, co on szybko wykorzystał i jego język wkradł się do moich ust, bawiąc się z moim. Uwolniłam jego dłonie i wplotłam swoje w jego brązowe loki. Nie przerywając pocałunków, obrócił nas tak, że teraz to ja byłam pod nim. Całował wymagająco jakby była to jego ostatnia szansa.
To zdecydowanie jest desperacki pocałunek.
W pokoju słychać tylko nasze ciężkie oddechy i jęki spowodowane gwałtowną przyjemnością. Leżał na mnie i cały czas czułam na swoim brzuchu jego erekcję. Przerwał pocałunek i oboje łapaliśmy cenny tlen, którego zdecydowanie nam w tej chwili brakowało.
- Wybaczasz mi? – Odezwał się po chwili.
- Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.
- No… Nie powiedziałem ci wcześniej. – Ręce miał po obu stronach mojej głowy, więc cały czas wpatrywał się we mnie z góry.
- Lepiej późno niż wcale. – Odparłam uśmiechając się i ponownie go pocałowałam.
***
Obudziły mnie krzyki dochodzące z pokoju obok. Przetarłam oczy i otworzyłam je. W pokoju było ciemno, a na zegarze 2:44. Usiadłam na łóżku nasłuchując. Cisza. Położyłam się ponownie ale znowu rozległy się krzyki. Wstałam i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem, a gdy zbliżałam się do pokoju Marcela, dźwięki robiły się coraz donośniejsze. Otworzyłam drzwi i nie zdążyłam ich zamknąć bo stan Marcela mnie przeraził. Rzucał się po łóżku i krzyczał, uderzając pięściami w materac. Usiadłam na łóżku i złapałam jego ręce. Był spocony i rozpalony.
- Marcel… Obudź się. – Szeptałam lekko spanikowana.
- Lily, nie umieraj. Proszę... – Mówił przez sen.
- Jestem tutaj. Marcel otwórz oczy.
Nagle uspokoił się i spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Lily, jesteś. Żyjesz. – Odparł rozpaczliwie.
Uwolniłam jego ręce, a on wtulił się we mnie, kładąc głowę na moim udzie, a rękoma obejmując mnie w talii.
- Nigdzie się nie wybieram. – Gładziłam go uspokajająco po głowie. – Miałeś koszmar?
- Tak. Śniło mi się, że… Zrobiłem ci krzywdę. Bardzo dużą. – Powiedział. Oddech miał ciężki, nadal uspokajając się po złym snie. – Lily, tak cholernie się boję. – Jego głos się załamał. – Boję się, że cię skrzywdzę. – Zacieśnił uścisk i złapał moją dłoń, jakby sprawdzając czy jestem prawdziwa.
Westchnął i spojrzał na mnie.
- Zostań ze mną, proszę. Nie chcę spać sam. Chcę mieć cię przy sobie i wiedzieć, że nie dzieje ci się żadna krzywda.
- Dobrze. – Wyszeptałam.
Wtulił swoją twarz w moją nogę i jeszcze mocniej mnie objął.
- Dziękuję. – Powiedział, a do pokoju weszła babcia chłopaka.
Podniósł się ze mnie i usiadł obok.
- Marcel wszystko dobrze? – Zapytała siadając na łóżku.
- Tak. Jest okey. Lily mi pomogła.
Przeniosła swój wzrok na mnie i wzięła moją dłoń w swoje.
- Dziękuję ci kochanie. – Wyszeptała. – Śpijcie dobrze.
Uśmiechnęła się do nas i wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Marcel usiadł pomiędzy moimi nogami i przytulił mnie. Nadal był gorący.
- Co ja bym bez ciebie zrobił. – Wyszeptał.
Trwaliśmy tak kilka minut, kołysząc się na boki.
- Mogę otworzyć okno? Będzie nam się lepiej spało.
- Pewnie. – Puścił mnie, pozwalając mi wstać.
Podeszłam do okna i uchyliłam je lekko, a gdy się odwróciłam Marcel stał przy szafie i naciągał na swój tors świeżą koszulkę. Odchyliłam kołdrę i położyłam się na boku. Marcel złapał mnie w talii i przyciągnął do swojego ciepłego ciała. Splótł nasze palce i złożył delikatny pocałunek za moim uchem.
- Dobranoc. – Wyszeptał, a ja zapadłam w przyjemny i głęboki sen.
***
Otworzyłam niechętnie powieki i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i chwilę później zdałam sobie sprawę, co zadecydowało o tym, że to tutaj spędziłam noc. Czułam na plecach tors Marcela, a ciepło które od niego biło, zaczynało się robić dokuczliwe. Jego dłoń spoczywała swobodnie na moim biodrze, a nogi mieliśmy poplątane. Mojej uwadze nie umknęła również erekcja chłopaka, która wbijała mi się w tyłek. Obróciłam się w jego objęciach i od razu spotkałam się z przyjemną zielenią jego oczu.
- Hej. - Wymruczał przecierając oczy.
- Cześć. - Wyszeptałam i musnęłam jego usta.
- Czemu nie śpisz? - Zapytał, podpierając głowę na łokciu, aby mnie lepiej widzieć.
- Twoja ciepłota ciała mnie obudziła. - Zachichotałam. - Jak ci się spało?
- Z tobą znakomicie. A tobie?
- Z tobą znakomicie. - Powtórzyłam jego słowa chichocząc.
Uśmiechnął się szeroko ukazując dołeczki, które dodawały mu tego wyjątkowego, chłopięcego uroku.
Układałam właśnie ostatnie rzeczy w szafie. W końcu udało mi się porządnie zabrać za rozpakowanie walizki. Babcia poszła do sąsiadki na herbatę, a Marcel przygotowywał obiad. Pustą walizkę położyłam na dnie szafy i zamknęłam ją. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, zobaczyć co pichci chłopak. Schodząc po schodach usłyszałam rozmowę Marcela z kimś jeszcze. Ale z kim?
- Myślisz, że będzie chciała ze mną porozmawiać?
- Na pewno. Gdy opowiadała mi o tym, nie zauważyłem aby czuła do ciebie nienawiść. Oczywiście było jej przykro, ale doskonale wie, że osoba pijana nie panuje nad tym co mówi. Po za tym ona po części się z tym zgadza.
Na moment zapadła cisza.
- Że zachowała się jak dziwka. Zgadza się z tym bo wie, że postępowała źle. Dlatego nie nienawidzi cię za to. Jednak moim zdaniem określenie dziwka całkowicie tutaj nie pasuje. Nie chcę, żeby tak o sobie myślała, bo to zbyt brutalne określenie. Po prostu zrobiła błąd i tyle. Dlatego na spokojnie z nią porozmawiaj, a wszystko będzie okey. – Głos Marcela był miękki i aksamitny. - Pewnie jest u siebie, bo rozpakowuje rzeczy. Ostatni pokój po lewo.
- Okey, dzięki Marcel. Ratujesz mi życie, bo… Przyjaźnimy się od czterech lat i nie chcę jej stracić przez moją głupotę.
- Rozumiem cię. Też mi na niej zależy, a jestem nieźle popieprzony, więc ma powody żeby ode mnie uciec.
Zrobiłam krok do przodu i stanęłam w wejściu do kuchni. Zayn na mój widok zerwał się z krzesła, a Marcel obrócił się z patelnią w ręce. Spojrzał na mnie i przywitał mnie uśmiechem.
- Zayn chciałby z tobą porozmawiać. - Odparł Marcel.
Spojrzałam na mulata. Szedł niepewnie w moją stronę, jakby bojąc się mnie i mojego wzroku.
- Cześć Lily. – Odparł ledwie słyszalnie.
Wyglądał jakoś inaczej. Był chudszy, a jego kości policzkowe wystawały jakby chciały przebić skórę.
- Hej Zayn. – Uśmiechnęłam się, a on trochę się rozluźnił. – Marcel, będziemy u mnie. Jak coś.
- Okey. – Odparł, próbując to co ugotował.
Uśmiechnął się i poszliśmy do pokoju. Zamknęłam drzwi i gdy się odwróciłam, Zayn mocno mnie do siebie przytulił. Gdy minęło moje zaskoczenie, odwzajemniłam uścisk.
- Lily, tak bardzo cię przepraszam. Zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem jak wytrzeźwiałem. Szukałem cię, ale ciebie już nie było. Wyjechałaś przeze mnie prawda? – Zapytał i odsunął mnie na tyle, by móc na mnie spojrzeć.
Westchnęłam.
- Też. Ale głównie z powodu Nialla. To miejsce za bardzo mi się z nim kojarzy. – Zamknęłam oczy na wspomnienie jakim Horan jest dupkiem.
- Słyszałem, że chciał cię zgwałcić.
- Tak. A chwilę później przyszedł pijany Zayn Malik i nazwał mnie dziwką.
Ponownie mnie przytulił.
- Przepraszam cię. Proszę wybacz mi. Chcę, żeby nasza przyjaźń trwała wiecznie.
- Tak jak powiedział Marcel, nie nienawidzę cię. Było mi smutno, ale już mi przeszło. – Przestał nami kołysać i spojrzał na mnie.
- Skąd wiesz co mówił Marcel? – Zdziwienie na jego twarzy rosło z każdą sekundą.
- Postanowiłam iść do kuchni, a gdy usłyszałam waszą rozmowę nie chciałam wam przeszkadzać. – Uśmiechnęłam się.
- Wariatka. – Odparł i oboje się zaśmialiśmy.
- Może zostaniesz na obiad?
- Z chęcią, bo pachnie cudownie.
- Strasznie schudłeś. - Zmieniłam temat, bo martwi mnie jego wygląd.
- Miałem doła przez ostanie dni, więc… Sama wiesz.
- Mam nadzieję, że już minął?
- Mam nadzieję, że już minął?
- Zdecydowanie. – Uśmiechnął się i ponownie objął mnie swoimi silnymi ramionami.
***
- Dzisiejszy obiad był przepyszny. Kto nauczył cię tak gotować?
- Babcia. Gotuje jeszcze lepiej ode mnie. Nikt nie robi lepszych naleśników od niej.
- To jak twoje są takie dobre…
- Uwierz mi, moich naleśników nie powinno się nawet porównywać z jej. Niebo w gębie. – Odparł podając mi szklankę soku.
- Poproś ją, żeby jutro zrobiła.
- Jak sobie życzysz. – Zaśmiał się, a ja po chwili do niego dołączyłam.
Gdy chciałam sięgnąć po szklankę, Marcel niechcący potrącił ją i wszystko wylądowało na mojej jedynej piżamie.
- Jezu Lily, tak bardzo się przepraszam. – Odparł spanikowanym głosem, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Z czego tak się śmiejesz, co? – Zapytał zachowując powagę, ale kąciki jego ust zadrżały.
- Z twojej reakcji. – Wydusiłam.
Pokręcił głową, uśmiechając się i sięgnął po ręcznik.
- Zejdź.
Zrobiłam jak kazał i stanęłam przy lodówce, uważając aby nie wdepnąć w pomarańczową kałużę.
- Fajnie wyglądasz na podłodze. – Zadrwiłam, powstrzymując kolejny napływ śmiechu.
- Zamiast niepotrzebnie ruszać tymi słodkimi ustami, może poszłabyś się przebrać? – Odparł nie przerywając wycierania.
- Tylko, że… Nie mam w co.
- Oh. – Przysiadł na piętach i spojrzał na mnie. – To w takim razie weź ode mnie jedną z koszulek. – Uśmiechnął się, a ja pobiegłam na górę.
Wyciągnęłam z szafy czarny T-shirt z Nirvaną i jedną parę bokserek z Calvina Kleina. Po szybkim prysznicu, złożyłam jego ubrania i stanęłam przed lustrem. Bokserki o dziwo pasowały idealnie, a bluzka sięgała mi do połowy ud. Gdy weszłam do kuchni, Marcel zmywał szklanki po soku. Odwrócił się po ścierkę, która leżała na wyspie i spojrzał na mnie. Zmierzył mnie od góry do dołu, co trochę mnie onieśmieliło, więc przygryzłam wargę.
- Na tobie leży zdecydowanie lepiej. – Uśmiechnął się. - Masz coś pod spodem. - Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Podwinęłam materiał do połowy brzucha, ukazując bieliznę. Szczęka mu opadła i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Założyłaś moje bokserki? – Wyjąkał.
- Spodenki też miałam mokre więc… - Spuściłam głowę, patrząc na niego spod rzęs.
- Oh Lily… - Jęknął i zanim się zorientowałam stałam przygwożdżona do zimnych drzwi lodówki, z jego ustami na moich. Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie i nie przestając się całować wyszliśmy z kuchni. Powoli i ostrożnie wszedł po schodach, a gdy byliśmy w jego pokoju położył mnie na łóżku. Pocałunek był namiętny i gwałtowny. W moim podbrzuszu zaczęło budować się pragnienie. Przeniósł dłonie na moje biodra i podwinął koszulkę pod same piersi. Pocałował mnie wymagająco i obniżył się na wysokość mojego brzucha, składając na nim długie i mokre pocałunki. Wsunął dłonie pod materiał bluzki, tak że czułam jego dłonie pod piersiami. Jego loki łaskotały moją skórę, co słodko potęgowało uczucie pożądania. Wrócił do moich ust, całując je krótko i przeniósł się na linię szczęki. Dłonie cały czas trzymałam w jego miękkich włosach. Przygryzał moją skórę na szyi, a ja wiłam się pod nim coraz bardziej. Przygniótł mnie biodrami do materaca, a na brzuchu czułam gotową męskość. Dmuchnął w świeżą malinkę i zajął się zaniedbanymi ustami. Ścisnął lekko moje piersi, a ja rozchyliłam wargi, co od razu wykorzystał, wsuwając język. Ponownie naparł na mnie biodrami, na co jęknęłam głośno w jego usta.
- Tak bardzo cię kurwa pragnę. – Wydyszał między pocałunkami.
***
- Dzisiejszy obiad był przepyszny. Kto nauczył cię tak gotować?
- Babcia. Gotuje jeszcze lepiej ode mnie. Nikt nie robi lepszych naleśników od niej.
- To jak twoje są takie dobre…
- Uwierz mi, moich naleśników nie powinno się nawet porównywać z jej. Niebo w gębie. – Odparł podając mi szklankę soku.
- Poproś ją, żeby jutro zrobiła.
- Jak sobie życzysz. – Zaśmiał się, a ja po chwili do niego dołączyłam.
Gdy chciałam sięgnąć po szklankę, Marcel niechcący potrącił ją i wszystko wylądowało na mojej jedynej piżamie.
- Jezu Lily, tak bardzo się przepraszam. – Odparł spanikowanym głosem, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Z czego tak się śmiejesz, co? – Zapytał zachowując powagę, ale kąciki jego ust zadrżały.
- Z twojej reakcji. – Wydusiłam.
Pokręcił głową, uśmiechając się i sięgnął po ręcznik.
- Zejdź.
Zrobiłam jak kazał i stanęłam przy lodówce, uważając aby nie wdepnąć w pomarańczową kałużę.
- Fajnie wyglądasz na podłodze. – Zadrwiłam, powstrzymując kolejny napływ śmiechu.
- Zamiast niepotrzebnie ruszać tymi słodkimi ustami, może poszłabyś się przebrać? – Odparł nie przerywając wycierania.
- Tylko, że… Nie mam w co.
- Oh. – Przysiadł na piętach i spojrzał na mnie. – To w takim razie weź ode mnie jedną z koszulek. – Uśmiechnął się, a ja pobiegłam na górę.
Wyciągnęłam z szafy czarny T-shirt z Nirvaną i jedną parę bokserek z Calvina Kleina. Po szybkim prysznicu, złożyłam jego ubrania i stanęłam przed lustrem. Bokserki o dziwo pasowały idealnie, a bluzka sięgała mi do połowy ud. Gdy weszłam do kuchni, Marcel zmywał szklanki po soku. Odwrócił się po ścierkę, która leżała na wyspie i spojrzał na mnie. Zmierzył mnie od góry do dołu, co trochę mnie onieśmieliło, więc przygryzłam wargę.
- Na tobie leży zdecydowanie lepiej. – Uśmiechnął się. - Masz coś pod spodem. - Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Podwinęłam materiał do połowy brzucha, ukazując bieliznę. Szczęka mu opadła i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Założyłaś moje bokserki? – Wyjąkał.
- Spodenki też miałam mokre więc… - Spuściłam głowę, patrząc na niego spod rzęs.
- Oh Lily… - Jęknął i zanim się zorientowałam stałam przygwożdżona do zimnych drzwi lodówki, z jego ustami na moich. Złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie i nie przestając się całować wyszliśmy z kuchni. Powoli i ostrożnie wszedł po schodach, a gdy byliśmy w jego pokoju położył mnie na łóżku. Pocałunek był namiętny i gwałtowny. W moim podbrzuszu zaczęło budować się pragnienie. Przeniósł dłonie na moje biodra i podwinął koszulkę pod same piersi. Pocałował mnie wymagająco i obniżył się na wysokość mojego brzucha, składając na nim długie i mokre pocałunki. Wsunął dłonie pod materiał bluzki, tak że czułam jego dłonie pod piersiami. Jego loki łaskotały moją skórę, co słodko potęgowało uczucie pożądania. Wrócił do moich ust, całując je krótko i przeniósł się na linię szczęki. Dłonie cały czas trzymałam w jego miękkich włosach. Przygryzał moją skórę na szyi, a ja wiłam się pod nim coraz bardziej. Przygniótł mnie biodrami do materaca, a na brzuchu czułam gotową męskość. Dmuchnął w świeżą malinkę i zajął się zaniedbanymi ustami. Ścisnął lekko moje piersi, a ja rozchyliłam wargi, co od razu wykorzystał, wsuwając język. Ponownie naparł na mnie biodrami, na co jęknęłam głośno w jego usta.
- Tak bardzo cię kurwa pragnę. – Wydyszał między pocałunkami.
Ja ciebie też Marcel. Ja ciebie też.
Mamy rozdział 19! :D Troszkę się dzieje, w szczególności pod koniec, więc pewnie wiecie czego się spodziewać w następnym poście. Ale czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem? Wszystko wyjaśni się w rozdziale 20 za 31 komentarzy. ;*
Dziękuję również za ponad 10 000 wyświetleń. ♥ No i jak zawsze za wspaniałe komentarze. ;*
♥ Kocham Was. ♥
Ola xx
Świetnyyy *-* tak jak wszystkie po prostu kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy *-* tak jak wszystkie po prostu kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńGenialny post ♡
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ,ze będą razem i ten tego no xD ♡ czekam na kolejny xx
Super ! Czekam na kolejny zajebisty rozdział ! ❤❤ /klaudia
OdpowiedzUsuńŚwietny <3<3<3 :*
OdpowiedzUsuńBoze będzie seks xD czekam na nextaa
OdpowiedzUsuńUroczo aww <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super ❤ Nie mogę się doczekać nexta :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next ,mam nadzieje ze nikt im tego nie popsuje i będą razem ❤
OdpowiedzUsuńSuper, extra, cudowne ! <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Czekam na nowy
OdpowiedzUsuńW takim momencie ohohohoho no umieram z ciekawości " prze przecudny" * Natalia*
OdpowiedzUsuńOMG. ALE MNĄ TRZĘSIE !! JEST PÓŹNO I POWINNAM SPAĆ, ALE NIE !! CZYTAM TWOJEGO BLOGA !! :D
OdpowiedzUsuńBłagam, pisz dłuższe rozdziały ;-;
A ! I moim zdaniem, ten wypadek Harrego z tamtą dziewczyną jest troszkę... przereklamowany ? Albo taki bardzo niemożliwy... przesadzony ! Tego sszukałam :D No ale nie ja piszę bloga, wiec nie mam co gadać :x
<3333
OdpowiedzUsuńBoski czekam na next ! <3
OdpowiedzUsuńNie moge juz sie doczekac następnego Kochammmm <3 !
OdpowiedzUsuńBoże jesteś cudowna !! :D <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest cudny .. <3 niemoge sie doczekac nastepnego :*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest cudny .. <3 niemoge sie doczekac nastepnego :*
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdzial :) poprosze wiecej takich ale blagam bez zwrotow akcji bo sie zawiode :/
OdpowiedzUsuńKocham ten blog
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie jutro. Wszystko zależy od was i od liczby komentarzy. ;*
UsuńSwietny czeka na next ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny:)
OdpowiedzUsuńSuperrr ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny ja chce neeext
OdpowiedzUsuńTwoje ff jest najlepsze na świecie: ) Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńAaa!
OdpowiedzUsuńŚwietny po prostu kocham♡
O matko SWIETNY *-* Kocham tego bloga ♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz jesteś wspaniała! Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńJeeej super tylko..... więcej zboczonych gifów proszę <3
OdpowiedzUsuńPoproszę kolejny ��♡☆♡
OdpowiedzUsuńProszę szybko next ❤
OdpowiedzUsuń