sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 29

Zaparkowałam srebrnego Mercedesa w podziemnym parkingu i powoli z niego wysiadłam co w tej sukience nie było takie łatwe. Obciągnęłam ją i rozejrzałam się czy przypadkiem nikt mnie nie widział, bo myślę że z pewnością przez chwilę można było podziwiać moje figi, co Marcelowi na pewno by się nie spodobało. Ciężko mi było zostawiać go tak podnieconego, bo nie ukrywam, że sama miałam na niego ochotę gdy wychodziłam. Chociaż na szybki numerek na kuchennym blacie. Ale niestety było późno, a moja mama nie toleruje spóźnień, tym bardziej na coś typu rozmowa o pracę. Spojrzałam na zegarek. Miałam pięć minut na dotarcie do gabinetu mamy, a nawet nie wiem gdzie on się znajduje. Świetnie. Pośpiesznym krokiem weszłam do windy i po chwili znajdowałam się w recepcji. 
- Dzień dobry. - Zaczęłam zwracając na siebie uwagę recepcjonistki. - Gdzie znajdę doktor Linsey Collins?
- Siódme piętro, gabinet 409. - Odparła od razu uśmiechając się. Podziękowałam jej i pobiegłam do windy. Dwie minuty. Zniecierpliwiona czekałam aż drzwi windy się otworzą, a gdy w końcu się doczekałam szybkim krokiem opuściłam ją, wpadając na kogoś równie rozpędzonego. 
- Tak bardzo cię przepraszam. - Usłyszałam męski głos co zmusiło mnie na spojrzenie na mojego towarzysza.
Chłopak był bardzo przystojny, a brązowe włosy i śniada karnacja idealnie pasowały do piwnych oczu. Miał około 25 lat.
- Nie szkodzi. To ja przepraszam. - Uśmiechnełam się, na co odpowiedział tym samym.
- Nic ci nie jest? - Zapytał, a ja pokręciłam głową. - To dobrze, bo nie wybaczyłbym sobie gdybym skrzywdził tak piękną kobietę. - Odparł, a ja czułam jak na moich polikach pojawiają się rumieńce. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. 8:00. No pięknie.
- Słuchaj...
- Spoko, ja również się śpieszę. - Przerwał mi uśmiechając się. - Za chwilę mam oprowadzić kogoś po szpitalu, a muszę jeszcze roznieść te papiery. - Odparł pokazując na grubą teczkę którą trzymał w dłoniach. - A ciebie co tutaj sprowadza?
- Mam jakby rozmowę o pracę z moją mamą.
- Czyżby nowa pracownica? - Uśmiechnął się szeroko. 
- Chyba tak. - Zaśmiałam się. 
- To leć. Nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia? - Zapytał oczekując mojej odpowiedzi. 
- Pewnie. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się na co odpowiedział tym samym, po czym każdy poszedł w swoją stronę. Byłam spóźniona zaledwie kilka minut, ale to nie znaczy że moja mama nie będzie zła. Po numerach na drzwiach zorientowałam się, że jestem coraz bliżej gabinetu mamy, aż w końcu ujrzałam numer 409. Weszłam uprzednio pukajac, zastając moją mamę przy biurku. Jak zwykle wyglądała perfekcyjnie, ale jej obojętny wyraz twarzy zdradzał, że jest źle.
- Cześć mamo. - Przywitałam się, uśmiechając się nieśmiało.
- Spóźniłaś się. - Odparła formalnym tonem, nie odrywając wzroku od dokumentów które uzupełniała. 
- Mamo, to tylko kilka minut. - Robiłam wszystko, żeby tylko nie przewrócić oczami. 
Spojrzała na mnie, odkładając długopis. 
- Niech ci będzie. Siadaj. - Gestem pokazała na fotel który stał po drugiej stronie biurka.
- O czym będziemy rozmawiać? - Zapytałam faktycznie ciekawa.
- Musimy uzgodnić godziny pracy, dni wolne, twoje obowiązki i inne tego typu rzeczy. 
- Długo to będzie trwało? 
- A śpieszysz się gdzieś?
- Można tak powiedzieć. - Odparłam przypominając sobie o Marcelu i jego nietypowych potrzebach.  
- Postaramy się załatwić to jak najszybciej, ale później musisz jeszcze zobaczyć co gdzie się znajduje. Twoja praca będzie obejmowała prawie cały szpital. 
Westchnęłam zdając sobie sprawę, że jednak trochę tu posiedzę.

Po niecałej godzinie wszystkie formalności były już załatwione i szczerze miałam już trochę dosyć. A sama myśl, że mam jeszcze dzisiaj łazić po tym szpitalu była co najmniej odrażająca. 
- Jutro o 8:00 widzę cię w szpitalu. 
- Nie da się później? 
- Nie. 
- Mamo... Proszę? - Odparłam słodko. 
- Okey. 9:00 i ani minuty później. 
- Dziękuję. - Przytuliłam się do niej całując ją w policzek. 
Zajęłam z powrotem miejsce na fotelu, bawiąc się stojakiem na wizytówki. Słyszałam jak drzwi od gabinetu otworzyły się, ale nowa zabawka okazała się zbyt interesująca, aby się od niej oderwać.
- Pani Collins. - Usłyszałam głos, który miałam już dzisiaj okazję słyszeć. 
- Witaj Francisco. Dobrze że już jesteś. Właśnie skończyłyśmy objaśniać szczegóły. Lily, Francisco oprowadzi cię po szpitalu. - Uśmiechnęła się do mnie, a ja obróciłam się w stronę chłopaka, który stał pod drzwiami. Zarówno on jak i ja byliśmy nieźle zaskoczeni zaistniałą sytuacją.
- Miło cię znów widzieć. - Odparł Fransico uśmiechając się.
- Znacie się? - Zapytała mama.
- Można tak powiedzieć. - Zaśmiałam się spoglądając na chłopaka, który również nie hamował uśmiechu. 
- Pozwoli pani, że porwę już pani córkę. Mamy trochę do zwiedzania. - Odparł chłopak biorąc mnie pod ramię. 
- Pamiętaj Lily, jutro o...
- Tak wiem. Jutro o 9:00 i ani minuty później. - Zapewniłam ją, na co się uśmiechneła. - Do jutra mamo. - Posłałam jej całusa. 
- Dowidzenia pani Collins. - Odparł Francisco i razem opuściliśmy gabinet. 
- Więc to ciebie mam zaszyt oprowadzać. - Uśmiechnął się.
- Taki zbieg okoliczności. - Zaśmiałam się. 
- Tak w ogóle to się nie przedstawiłem. Francisco, ale przyjaciele mówią na mnie San. 
- Lily. - Uścisnęłam jego dłoń. - Dlaczego San?
- Moje imię wielu kojarzy się z San Francisco. Może dlatego. - Wzruszył ramionami z uśmiechem na ustach. 
- Faktycznie. Świetna ksywa. - Przyznałam. - Wiesz, pomimo tego, że znam cię naprawdę bardzo krótko, to odebrałam cię za pozytywną osobę. Cały czas się uśmiechasz. 
- Życie nauczyło mnie żeby czerpać pozytywy z każdej chwili. W końcu każdy dzień może być twoim ostatnim, nie?
- W sumie racja. - Zachichotałam.
- Więc carpe diem! - Krzyknął zwracając na nas uwagę kilku osób na piętrze. - Proponuję zacząć od piętra pierwszego. Co ty na to?
- Nie mam nic przeciwko. Prowadź. - Zaśmiałam się, a Francisco od razu do mnie dołączył.

***

- Myślę, że to tyle. Jestem pozytywnie zaskoczony, że w zaledwie trzy godziny udało nam się zobaczyć wszystkie dziewięć pięter. Zazwyczaj zajmuje mi to co najmniej pięć godzin. Ale ty bardzo szybko się uczysz. - Uśmiechnął się Francisco.
- Uwierz mi, to tylko pozory. - Zaśmiałam się na co odpowiedział tym samym.
- To widzimy się jutro? - Zapytał zatrzymując się przy drzwiach.
- Tak. O 9:00 zaczynam pracę. Tylko nie wiem gdzie mam się stawić. 
- Tutaj. To pokój pielegniarzy. Każdy z nas ma swoją szafkę. Zostawiamy w nich rzeczy i przebieramy się w szpitalne uniformy. Chodź, przydzielimy ci szafkę i...
- Lily! - Usłyszałam z głębi korytarza, gdy Francisco chciał chwycić moją rękę
Obróciłam się i ujrzałam Marcela, który szybkim krokiem podążał w naszą stronę.
- Co tutaj robisz? - Zapytałam gdy był już wystarczająco blisko. 
Zacisnął szczękę i spojrzał przez moje ramię w kierunku Francisco. 
- Poczekam w środku. - Odparł San.
- Ok. Zaraz do ciebie dołączę. - Uśmiechnęłam się po czym chłopak zniknął za drzwiami. 
- Tak więc, co tutaj robisz? - Zwróciłam się do Marcela, splatając ręce na klatce piersiowej. 
- A jak myślisz? Od pięciu godzin staram się wytrącić z głowy obraz ciebie w tej sukience, ale na każde wspomnienie staje mi jeszcze bardziej. Dłużej nie jestem już w stanie wytrzymać. To naprawdę boli, Lily. I wiem, że ty też tego chcesz. Chciałaś tego już jak wychodziłaś.
Jego rozgniewany wyraz twarzy i monolog na temat niedoczekanego seksu doprowadził mnie do śmiechu. Z pewnością kilka osób znajdujących się na tym piętrze patrzyło na mnie jak na psychopatkę. 
- Dlaczego się śmiejesz? To nie jest śmieszne. W ogóle kim jest ten koleś? - Zapytał spoglądając na szybę w drzwiach, w których widać było Francisco. 
- To mój nowy chłopak. - Odparłam, śmiejąc się dalej.

Ale Marcelowi najwyraźniej do śmiechu nie było.

- Żartuj sobie dalej. Ale jeśli nie przestaniesz, zerżnę cię na tym korytarzu tak, że nie będziesz w stanie chodzić przez tydzień. - Jego szept zmroził mi krew w żyłach, na co trochę się uspokoiłam. Spojrzałam na niego lekko wystraszonym wzrokiem. Nigdy nie przypuszczałam, że Marcel może być tak chłodny i stanowczy. 
- Musisz jeszcze chwilę poczekać. Mam do podpisania kilka papierów i szafkę do odebrania. Zaraz wracam. - Odparłam i weszłam do pomieszczenia zostawiając Marcela samego na korytarzu. Mam nadzieję, że przez ten czas trochę ochłonie. Skupiłam się ponownie na Francisco, który szukał czegoś w jednej z szafek. Odchrząknęłam zwracając na siebie jego uwagę.
- O, już jesteś. Siadaj. Zaraz dam ci kluczyk i dokument, że odebrałaś szafkę. - Uśmiechnął się i ponownie zaczął szperać w szafce. Po chwili wrócił do biurka z kilkoma kartkami i kluczami.
- Twoja szafka ma numer 12. Podpisz tutaj, tutaj i... Tu. - Odparł wskazując na miejsca w których miałam złożyć podpis. Tak też zrobiłam i oddałam długopis. - Twoje klucze. - Wręczył mi dwa małe, starannie wycięte kawałki metalu. 
- To wszystko?
- Tak. To znaczy...  - Przerwał i spuścił na chwilę wzrok. - Dałabyś mi jeszcze swój numer telefonu? - Uśmiechnął się nieśmiało.
- Jasne. Masz jakąś kartkę? 
Wręczył mi mały kawałek papieru, na którym zapisałam ciąg liczb. 
- Dzięki wielkie. To jeszcze raz do jutra. - Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. 
Kątem oka widziałam Marcela, który obserwował całą sytuację zza szyby w drzwiach. Odsunęłam się od Francisco, który nie miał nic przeciwko, widząc rozgniewanego za drzwiami Marcela. 
- Do jutra. Cześć. - Uśmiechnęłam się i gdy San otworzył drzwi, opuściłam pomieszczenie. 
- Nareczcie. - Usłyszałam westchnienie Marcela na co przewróciłam oczami. 
Gdy przeszliśmy już parę metrów odwróciłam się i pomachałam jeszcze Francisco, który opierał się o ścianę. Marcel pociągnął mnie za rękę i namiętnie pocałował.

Cholerny zazdrośnik.

Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się pod nosem, po czym weszliśmy do windy. Gdy tylko drzwi się zamknęły, zostałam przygwożdżona do zimnej, metalowej ściany przez gorące ciało chłopaka. Jego usta zachłannie całowały moje, a ręce błądziły po moim ciele, jakby w celu zapamiętania każdego centymetra. Czułam jego pulsującą erekcję, która wbijała mi się w biodro. Oddawałam każdy jego pocałunek, a gdy drzwi windy otworzyły się, pociągnął mnie za rękę, wyprowadzając do podziemnego garażu.
- Marcel, ale auto mam tam. - Wskazałam wolną ręką w przeciwnym kierunku. 
Chłopak nic nie odpowiedział, by po chwili znaleźć się przy czarnym Range Roverze. 
- Nie jestem w stanie teraz prowadzić, dlatego zrobimy to w aucie. - Odparł jednoczenie szukając kluczyków od auta. Gdy w końcu je znalazł, otworzył samochód i wszedł na tylną kanapę pojazdu, pociągając mnie za sobą. Zatrzasnął drzwi i rzucił kluczyki na przedni fotel, jednocześnie odnajdując moje usta i całując je zachłannie. Oparł się plecami o oparcie i posadził mnie na swoich kolanach, tak że siedziałam na nim w rozkroku. Nie przerywając pocałunków, podwinął moją sukienkę i rozdarł majtki, odrazu się ich pozbywając. Swoje ręce z jego włosów, przeniosłam na krocze ściskając je kilkukrotnie, wywołując tym samym gardłowy jęk chłopaka. Rozpięłam jego spodnie, a Marcel uniósł się lekko ściągając je niżej razem z bokserkami. Ręką złapałam jego okazałego penisa i zaczęłam poruszać nią w górę i w dół.
- Kurwa, Lily. - Jeknął Marcel, odchylając głowę do tyłu.
Gdy na członku pojawiła się kropelka słonej cieszy, roztarłam ją kciukiem po wrażliwej skórze. Uniosłam się i przybliżyłam do chłopaka, nakierowujac gotowy członek na moje wejście i powoli opuściłam się na penisa Marcela. Gdy znalazł się już we mnie cały, zaczęłam poruszać się w stałym rytmie, który nadawały dłonie chłopaka znajdujące się na moich pośladkach. Złączyłam nasze usta w gorącym pocałunku, tłumiąc po części nasze jęki. Za każdym razem gdy opuszczałam się w dół, jego członek uderzał w mój najczulszy punkt, zbliżając mnie do spełnienia. Po kilku mocniejszych ruchach czułam jak penis Marcela drży i już po chwili doszliśmy niemal w tym samym czasie, krzycząc swoje imiona. Gorąco oblało moje ciało, a wyczerpujący orgazm całkowicie nade mną zapanował. Marcel musnął moje usta i przytulił mnie do swojego rozgrzanego ciała. Odparłam głowę o ramię chłopaka, cały czas czując wspaniałe uczucie wypełnienia. Tego mi było trzeba po kilku godzinach pobytu w szpitalu.

- Nie podoba mi się on. - Wyszeptał Marcel, przerywając kilkuminutową ciszę. 
Oderwałam się od niego i spojrzałam w niespokojną zieleń jego oczu.
- Francisco? Jest spoko. 
- Dla ciebie. Dla mnie jest wrogiem, który pożera moją dziewczynę wzrokiem i ma o niej sny erotyczne. 
- Niestety tylko sny. - Uśmiechnełam się do chłopaka.
- Niestety?
- No wiesz, pozostały mu marzenia. Doznania na żywo zarezerwował już ktoś inny. - Odparłam, a Marcel pocałował mnie, uśmiechając się triumfalnie.




Mamy rozdział 29! :D 

Francisco Lachowski jako
Francisco Martin

Jest +18, jest nowy bohater i zazdrosny Marcel, a teraz sceny zazdrości będą pojawiały się jeszcze częściej. Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać bloga, bo wasze komentarze czyta mi się bardzo miło. Dziękuje wam za nie, bo są dla mnie ogromną motywacją. Mam już nawet plany na nowe fanfiction, tym razem z Zaynem. :D Chcielibyście czytać? Szczegóły już wkrótce!

Nowy rozdział za 32 komentarze. ;*



❤ Luv ya ❤ 
Ola xx

34 komentarze:

  1. Swietny czekam oczywiście na następny <3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko jak zawsze świetny :3 z niecierpliwością czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział uzależnilam sie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uzależniłam się! Czekam na nexta...oczywiście +18! xD ♥ To jest pięknee! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuuuiu genialny rozdział <3 :* ten blog jest najlepszy ze wszystkich . Kochammm go chociaż jest o Harrym a moim ulubieńcem jest Niall. Życzę weny i czekam na next <3 ^^_

    OdpowiedzUsuń
  6. oooooooooo już nie mogę się doczekać aaaaa
    może coś się wydarzy między San a Lily
    ..........!!!!!!!!świetny!!!!!!!!!!............
    *Natalia*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział!!! I nowy bohater! ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Wchodzę na bloga i widzę nowy rozdział : Głupi uśmieszek, HUE HUE i do tego ; będzie seks :3 XDD


    Nie myliłam się !! Haha :D I TO JESZCZE W SAMOCHDZIE XDD
    Ten cały San wygląda troche bardzo strarzej od Harrego :/ KOCHAM sceny zazdrości w wykonaniu Hazzy, wiec będzie pięknie ;D
    Nie mam o czym pisać, bo znasz moją opinię na temat twoich rozdziałów ;* (jednak jeżeli zapomniałaś , to jest ŚWIETNIE !!!)
    A to ff z Zaynem to mam mieszane uczucia. Ale raczej bym nie chciała.... przywiązałam się do Harrego I Lily :'3 Może jak skończysz to, to pisz następne :))
    KOCHAM CIĘ ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super <3 Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny o.o Kocham te ff, a jeszcze bardziej cb za to że je piszesz ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Bombaaaa! I Love you FF! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Bombaaaa! I Love you FF! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Uuu... w takim tempie to nawet w czerwcu nie będzie rozdziału :"D

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny czekamy na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialny , aż nie mogę doczekać się kolejnego! !! ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny !!!!!!!!!!! ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. prosze szybko kolejny :C <3

    OdpowiedzUsuń
  18. super czekam na next ;p

    OdpowiedzUsuń
  19. oo jak slodko *.* błagam szybko next ;** pozrd

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny jak każdy :D
    Czekam ma next i zapraszam do mnie :*
    http://hasten-to-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. ��❤️❤️������

    OdpowiedzUsuń
  22. Wgl, kocham ten imagin ❤️

    OdpowiedzUsuń
  23. Ludzie! 7 komów! Dalej!

    OdpowiedzUsuń
  24. LOLOLOLO ROZDZIAŁ ! Oł je :D XDDD

    OdpowiedzUsuń
  25. next ! ppplllliiiiissss szybciej bo umre

    OdpowiedzUsuń
  26. jprld dawaj pliss ten rozdział :'-(

    OdpowiedzUsuń