- Która godzina? – Wyszeptałam dochodząc do siebie po orgazmie.
Wpatrywałam się w klatkę piersiową Marcela, która unosiła się i opadała w zawrotnym tempie.
- Dochodzi południe. – Uśmiechnął się.
Westchnęłam i obróciłam się na plecy. Pomiędzy nami była 50-cio centymetrowa przerwa, która po chwili zniknęła bo chłopak wtulił się w moje rozgrzane ciało, kładąc głowę na moim ramieniu.
- Za cztery dni bal. Muszę kupić sukienkę.
- Dla mnie możesz iść tak jak teraz. – Zaśmiał się.
Nie powtrzymałam się od uśmiechu.
- Mówię serio.
- Ja też mówię serio. – Ledwo powstrzymywał śmiech.
- Marcel, jestem wybredna co do takich kreacji. A ty masz garnitur?
Zaprzeczył głową.
- No właśnie. Więc idziemy razem. Dzisiaj?
- Teraz?
- Możemy teraz. – Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie dasz człowiekowi odpocząć. - Ucałował moje ramie, po czym wstał z łóżka.
Zebrał z podłogi ubrania i podszedł do drzwi.
- Gdzie idziesz taki… Nieubrany? – Zapytałam zaskoczona.
- Do łazienki. Przecież nikogo nie ma.
- No wiesz… Moi rodzice mają drugie klucze, więc mogli wejść do domu, podczas gdy my pieprzyliśmy się najpierw na biurku, potem na dywanie, a na końcu tutaj i usłyszeć nasze szczytowania. Teraz na przykład mogą siedzieć w salonie i czekać, aż któreś z nas wyjdzie, po czym przechwycić na małe przesłuchanie. – Przeniosłam wzrok ze swoich paznokci na niego.
Jego dłoń spoczywała nieruchomo na klamce, a reszta ciała nawet nie drgnęła. Patrzył na mnie spanikowanym wzrokiem.
- Żartuje. Na pewno by nas uprzedzili. Ale mogę się założyć, że wiedzą co tu się wyprawia. – Zachichotałam.
Zgromił mnie wzrokiem, na co zaśmiałam się jeszcze głośniej.
- Nie musisz iść przez korytarz. Łazienka jest za tymi drzwiami. – Wskazałam na drewnianą powłokę na przeciwko łóżka.
Marcel uśmiechnął się zadziornie, ale w jego oczach widać było wdzięczność i po chwili zniknął za drzwiami.
Ja w tym czasie ubrałam się i wyszczotkowałam włosy. Gdy Marcel skończył brać prysznic, weszłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż.
- Wyglądasz… Seksownie. – Spojrzałam na jego odbicie w lustrze. Przyglądał mi się kilka długich sekund.
Ubrana byłam w luźny szary sweter, który kończył się przed połową ud. Pod nim czarna bluzka na ramiączkach i obcisła spódniczka kończąca się zaraz pod pośladkami. Na nogach zakolanówki i czarne Vagabondy. Gdy malowałam rzęsy, Marcel uniósł mój sweter, a po chwili go opuścił.
- Co? – Zapytałam zaciekawiona tym, w jakim celu to zrobił.
- Patrzyłem czy masz coś pod spodem. Nie jest to trochę za krótkie?
- Nie.
- Okey. Najwyraźniej nie znam się na dzisiejszych trendach. Ale nie zdziw się jak zechcę przelecieć cię w przebieralni jednej ze sklepów. – Odparł i wyszedł z łazienki, zostawiając mnie z natłokiem zboczonych myśli. Seks w przebieralni? To mogłoby być fajne. Zachichotałam po czym pokręciłam głową. Oj Marcel, Marcel. Co ty ze mną robisz?
Gdy skończyłam makijaż, wyszłam z łazienki. Marcel rozmawiał przez telefon.
- Tak… Okey… Ale co się stało? Mhm… Ty płaczesz? Ale… Okey, zaraz będę. – Odparł i rozłączył się. Odłożył komórkę na szafkę i przeczesał włosy.
- Coś się stało?
- Muszę jechać do babci. Chce mi coś powiedzieć, ale jak twierdzi to nie jest rozmowa na telefon. Przepraszam cię, że nie pojedziemy na zakupy, ale martwię się, bo chyba płakała.
- Okey. Nie przejmuj się. Weź moje auto. – Rzuciłam mu kluczyki.
Był zamyślony, ale na szczęście jeszcze w miarę kontaktował.
- Dzięki. W przeciągu godziny powinienem być z powrotem, więc jeśli będziesz chciała pojedziemy po południu, ok?
- Ok. – Westchnęłam.
- Przepraszam jeszcze raz. - Musnął moje usta i wyszedł z pokoju.
Położyłam się na łóżku i zajęłam swój umysł aktualnym problemem – Czym by się tu zająć?
***
- Znowu nie odbiera. A jeśli coś się stało? – Powtarzałam to już setny raz z rzędu.
- Może po prostu zostawił telefon w innym pomieszczeniu? – Zayn siedział obok mnie i pocieszał mnie od godziny.
- Ale dochodzi 16:00. Miał wrócić trzy godzin temu. – Bezradnie schowałam twarz w dłonie. – Nie, nie mogę tak siedzieć. Zawieź mnie tam.
- Co?
- Zawieź mnie do jego domu. Nie wytrzymam dłużej w niepewności.
- Okey. – Westchnął mulat. – Chodźmy.
Wyszliśmy z domu i po nie całych 10 minutach jazdy byliśmy pod domem Marcela.
- Mam poczekać? – Zapytał gdy wysiadałam.
- Nie musisz. Wrócę z Marcelem. – Uśmiechnęłam się i odjechał.
Podeszłam pod drzwi i zapukałam. Pierwszy raz, drugi, trzeci. Gdy straciłam już nadzieje na to, że ktoś mi otworzy, nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
- Halo? – powiedziałam głośno gdy mijałam kuchnię, ale zatrzymałam się bo usłyszałam cichy szloch. Weszłam do pomieszczenia. Babcia Marcela siedziała przy stole i płakała w dłonie.
- Co się stało? – Podeszłam, zaniepokojona.
W mojej głowie pojawiły się miliony myśli dotyczących Marcela i tego co mogło mu się stać. Babcia spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- Marcel, on… Ja nie mogłam dużej tego przed nim ukrywać. – Wyłkała i ponownie się rozpłakała.
- Gdzie on jest? – To wszystko zaczęło się robić niepokojące.
- U siebie, ale… Nie powinnaś tam iść.
- Dlaczego? – Zapytałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi.
Co tu się do cholery dzieje?
Wyszłam z kuchni i szybkim krokiem weszłam po schodach, przeskakując co dwa stopnie. Drzwi od pokoju były zamknięte ale to co działo się w środku było słychać bardzo dobrze. Co trochę coś uderzało o ściany, podłogę. Tłuczone szkło. Ale po chwili nastała cisza. Nie czekając ani chwili dłużej weszłam do środka. W pokoju było dość ciemno, ale to co ujrzałam było przerażające. Na podłodze porozrzucane były książki, ubrania, fragmenty mebli. Szkło od ram w których wisiały rysunki było potłuczone w drobny mak. Nie paliła się nawet lampka, bo ona również była stłuczona i leżała zupełnie w innej części pokoju niż zazwyczaj. Na podłodze były też liczne krople krwi. Spanikowana zaczęłam szukać wzrokiem Marcela i dopiero po większym przyjrzeniu się, zauważyłam małą postać w rogu pomieszczenia. Podbiegłam i przykucnęłam przy nim. Jego dłonie były pokaleczone od antyram, a w jednej z nich trzymał kawałek szkła. Z drugiej zaś, długą stróżką wypływała krew.
- Jezu, Marcel. Coś ty zrobił. – Mój oddech był szybki i urywany, a po policzkach zaczęły płynąć łzy.
Wzięłam prześcieradło i podarłam je, robiąc z niego długi pasek materiału. Obwiązałam je nad raną i zabezpieczyłam również szramę, tamując krwotok. Dobrze, że mama namówiła mnie kilka lat temu na naukę bandażowania.
- Marcel spójrz na mnie. – Jego głowa bezwładnie zwisała opierając się o ramię, a loki zasłoniły mu twarz.
Odgarnęłam włosy i złapałam jego podbródek, unosząc twarz.
- Marcel, błagam… - Mój głos był przepełniony rozpaczą, a łzy nie miał końca.
Nie zostało mi nic innego jak go ocucić. Uderzyłam go na co od razu na mnie spojrzał.
- Przepraszam, ale… Chciałam, żebyś wrócił. – Wyszeptałam.
Spojrzał na swoją rękę, a później rozejrzał się po pokoju.
- Co się stało? – Na moje słowa wyraz jego twarzy momentalnie się zmienił.
Malował się na niej ból, a oczy były pełne łez. Odsunął mnie i wstał, kontynuując demolowanie pokoju. Wyglądał jakby wpadł w jakąś traumę. Stałam jak wryta nic z tego nie rozumiejąc.
- Marcel, o co do cholery chodzi? – Gula w moim gardle była coraz większa.
Ale on ani na mnie spojrzał. Niszczył wszystko, a z rany ponownie zaczęła płynąć krew.
- Marcel! – Krzyknęłam i podbiegłam do niego, chwytając jego dłonie i unieruchamiając go.
Przez chwilę próbował ze mną walczyć, ale po chwili bezradnie usiadł na ziemi i schował twarz w dłonie szlochając głośniej ode mnie.
- Lily, to wszystko jest takie popieprzone. – Wyłkał.
- Co? Co jest popieprzone? – Zapytałam, poprawiając opatrunek.
- Ja. Moje jebane życie. Wszystko.
- Dlaczego nie wracałeś? Martwiłam się. Nie mogłeś zadzwonić? Co powiedziała ci babcia?
Na moje ostanie pytanie zaszlochał głośno.
- Powiedz mi.
- Nie chcesz wiedzieć. To straszne. Ja… Ja już nie chce żyć. – Przetarł oczy i schował twarz w kolana.
- Chcę wiedzieć. Czego dowiedziałeś się od babci? Marcel, proszę…
- Moja mama… Ona nie umarła przy porodzie.
- Co? O czym ty mówisz?
- Podobno była wspaniałą matką. Chroniła nas przed ojcem. Ale pewnego dnia chciała z nami uciec. Miałem wtedy dwa lata. Ojciec znalazł nas gdy mama czekała z nami na autobus. Zaciągnął nas do domu. Nas zamknął w pokoju, a ją… On ją zgwałcił. Na śmierć. – Patrzył na mnie pełnym bólu i rozpaczy wzrokiem. Ale ja nie rozumiałam jednej rzeczy.
- Kto był z wami?
Sięgnął do tylnej kieszeni spodni i podał mi zdjęcie.
- Podobno miałem siostrę. – Wyszeptał, a nasze łzy nabrały na sile.
Wzięłam zdjęcie drżącą dłonią i zakryłam usta dłonią. Na zdjęciu była kobieta, mama Marcela. Była śliczna. Miała długie, brązowe włosy, które kaskadami układały się na ramionach. Obok niej stała szeroko uśmiechnięta dziewczynka. Miała może z pięć, sześć lat, a na rękach z pomocą mamy trzymała małego chłopca z zielonymi tęczówkami. Chłopca, którego tak dobrze znam i który wycierpiał tak wiele. Załkałam głośno, nie mogąc oderwać wzroku od fotografii. Wyglądają na szczęśliwych. Nie mogę uwierzyć w to, że jeden człowiek zniszczył coś tak wspaniałego.
- Pamiętasz ją?
- Gemmę? Teraz już tak.
- Czemu… Teraz?
- Bo… babcia wszystko mi opowiedziała. Przypomniała mi. Gdy to wszystko się działo… Byłem w szoku. Dlatego nic nie pamiętałem. Odsłoniła kolejną kartę moich wspomnień. Ale nie wiem czy powinienem być jej za to wdzięczny. To mnie będzie prześladować, Lily… – Pociągnął nosem. - Wiedziała to cały czas, ale ukrywała to, bo czekała aż będę gotowy żeby zmierzyć się z prawdą. Ale ja… Chyba nigdy bym nie był.
- Co się z nią… - Nie umiałam dokończyć. Nie dałam rady. Wiem, że za śmiercią Gemmy stoi jego… Ich pieprzony ojciec.
- Co się z nią… - Nie umiałam dokończyć. Nie dałam rady. Wiem, że za śmiercią Gemmy stoi jego… Ich pieprzony ojciec.
- A jak myślisz? Zginęła z rąk tego skurwiela. Została zakatowana we własnym pokoju. Ojciec zamknął mnie w łazience, ale udało mi się wyjść i wszystko widziałem. Jak ją gwałci, rani, bije, wyrywa włosy. To było straszne. – Ostanie słowa wyszeptał i spuścił głowę. Łzy kapały mu na poranione dłonie.
- Znowu chciałeś się zabić. – Mój głos przepełniony był bólem.
Uniósł na mnie swój wzrok. Oczy miał czerwone od łez, a zieleń oczu była bez życia. Z resztą jak cały on w tej chwili. Nie było w nim teraz nic innego niż udręka, rozpacz i bezsilność.
- Lily, ja… Nie zdołam żyć z tyloma wspomnieniami. Prędzej czy później się zabiję. Nie uchronisz mnie przez tym.
- Nie mów tak. Nie możesz mnie zostawić. Kocham cię i nie chcę cię stracić. Marcel… - Szloch targał moim ciałem, a po jego słowach jeszcze bardziej się nasilił.
Nic nie powiedział. Znowu spuścił wzrok na dłonie, a ja czułam się bezradna. W pokoju był słychać tylko nasz płacz i ciężkie oddechy. Dlaczego to musi być takie popieprzone? Gdyby wszystko byłoby normalne byłoby prościej. Ale… To wszystko męci mi w głowie. Nie wiem gdzie to wszystko nas zaprowadzi.
- Okłamałem cię. – Odparł po chwili.
Spojrzałam na niego, nie bardzo rozumiejąc to co właśnie powiedział.
- C-co? – Ściągnęłam brwi.
Wstał i wyjął z jednej z szuflad białą teczkę. Ponownie usiadł przede mną i wyjął z niej małą, białą kartkę. Podał mi ją i przyglądał mi się, oczekując mojej reakcji. Rozłożyłam ją i powoli zaczęłam czytać zawartość.
Akt Urodzenia
Nazwisko: Styles
Imię (Imiona): Harry Edward Marcel
Data urodzenia: 1 lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku /01.02.1994r./
Miejsce urodzenia: Bournemouth
Nazwisko i imię (imiona) ojca: Parker Harry
Nazwisko (rodowe) i imię (imiona) matki: Cox Anne
Ogarnął mnie szok. Siedziałam nieruchomo i wpatrywałam się w literki składające się na te wszystkie wyrazy. Nie ma na imię Marcel. To znaczy ma, ale… To nie jest jego oficjalne imię. I jest rok starszy, a nie tak jak mówił, w moim wieku. Nie… Ja nie wiem… Nic już z tego nie rozumiem. To za dużo informacji jak na jeden dzień. Może jest coś jeszcze co stara się ukryć? Nie wiem czy jestem w stanie to wszystko pojąć.
- To kim ty w ogóle jesteś? – Zapytałam piskliwym i przepełnionym żalem głosem.
Wpatrywałam się w niego z oczekiwaniem, ale on tylko westchnął. Oddałam mu zdjęcie oraz akt urodzenia i wstałam z podłogi.
- Gdzie idziesz?
- Marcel, ja… To dla mnie za wiele.
- Proszę cię, Lily… Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. – Łzy jego oczach obudziły się do życia. - Co zrobisz? Odejdziesz?
- Ja już nie wiem co mam robić. – Wydusiłam i za nim wyszłam z pokoju, ostatni raz na niego spojrzałam.
Na jego twarzy malował się strach i niepokój. Odwróciłam się i skierowałam do wyjścia.
- Nie zostawiaj mnie, proszę. – Wyszeptał, zatrzymując mnie w półkroku z ręką na klamce. – To nic dla ciebie nie znaczy? Mówiłaś, że nie odejdziesz. Obiecałaś mi.
Właśnie. Obiecałam.
Mamy rozdział 25! :D Jak myślicie, co zrobi Lily?
Chciałabym również bardzo Was przeprosić, że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale pierwszy tydzień szkoły i od razu wrzucili nas na głęboką wodę, więc miałam bardzo mało czasu na pisanie. :( Kolejne tygodnie zapowiadają się niestety podobnie, ale postaram się jak najszybciej wstawiać posty i mam nadzieję, że nie zaprzestaniecie czytania bloga. ;*
Rozdział 26 za 32 komentarze. ;*
♥ Kocham Was ♥
Ola xx
Matko Cudowny *-* ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♥♡♥♡♥♥♡♥◆♥♡♥♡♥niech ona go nie zostawia :* czekam na next z niecierpliwością ♥♥☆
OdpowiedzUsuńWow! Rycze 😭 to jest takie Wow! Czekam na nextab 💕
OdpowiedzUsuńPiękny ...Lily mu wybaczy w sumie mam taka nadzieje ze wybaczy :c ❤ czekam na kolejny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńNa kolejny rozdział mogę czekać nawet miesiąc, bo warto ! <3
OdpowiedzUsuńJuuuu świetny: ) Ale... jak można kogoś zgwałcić na śmierć?
OdpowiedzUsuńO kurwa! Nie mogę się pozbierać po tym rozdziale. Czekam na next i już nie mogę się doczekać. Kocham te ff i ciebie za to, że je piszesz <3
OdpowiedzUsuńSuper. Jak zawsze<3
OdpowiedzUsuńAle rozdział !!!!! Czekam na nowy! ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny .. Lily powinna mu wybaczyć . :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3 :*
Zapraszam do mnie :D
Usuńhttp://hasten-to-love.blogspot.com/
Idealny po prostu kocham!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńGenialny #Majka
OdpowiedzUsuńCudo kiedy next , błagam noech ona zostanoe z Harrym ❤
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem proszę. Niech ona wszystko mu won nie chciał jej zranić on robił to dla niej bo bał się ale niech ona mu wybaczy błagam ❤❤❤
OdpowiedzUsuńJeej niech Lily mu wybaczy, powinna go zrozumieć tyle przeszedł w dzieciństwie a okazuje sie że to nie wszystko.. jego problemy będą go prześladować a ona powinna mu pomóc i odciągnąć od myśli zamobójczych.. <3 czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCudo :* Czekam na nexta. Tylko BŁAGAM ,nie każ mi już tyle czekać :)
OdpowiedzUsuńO maj got.
OdpowiedzUsuńJeju to takie smutne:((
OdpowiedzUsuńZaprzestać czytać? NIGDY xdxd świetny jak zawsze :D *Natalia* powodzenia w nauce :))
OdpowiedzUsuńTo jest genialne <3 Czytałam od początku, cudne <3
OdpowiedzUsuńJak ja to czytalam to ryczalam czekam na next !!!!
OdpowiedzUsuńRozdział super prawie się popłakałam <3 Czekam na next :* :)
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty i smutny jednocześnie.Marcel to znaczy Harry w końcu powiedział jej jak ma na imie.A Lili czy go zostawi czy zostanie z nim ?? hmmm mam nadzieję że zostanie że zrozumie tą całą popapraną sytuacje z jego życia.Czekam na next i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńP.S.NIGDY powtarzam NIGDY bym nieprzestała czytać twojego bloga !!!!!!!!!
NOWY ROZDZIAŁ SZYBKO. KOMENTUJCIE GŁUPIE LUDZIE XD
OdpowiedzUsuńCudowny <3 Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham !! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :* Czekam na next :D
Genialne , kocham !!!!
OdpowiedzUsuńO jejku cudo !!!! #Majeczka
OdpowiedzUsuńKomentujemy bo czekam na next , szy ko to jest za genialne żeby mogło istnieć. Zazdroszczę mega talentu. : )
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i next i kolejna część naszych zakochanych, ale błagam Ciebie niech ona z nim będzie błagam oni muszą być razem . #Julia
Jejku szkoda da mi Marcela , on jest taki kochany ale ta jego przeszłość: (. Niech Lily mu wybaczy :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy , szkoda Marcela ;(
OdpowiedzUsuńPerfekcyjny *,* szkoda Marcela ;( czekam na nn i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńCudeńko...♡♡
OdpowiedzUsuńSzybciutko next! !
Dzisiaj miałam próbny i jestem padnięta, wiec rozdział by się przydał ;D
OdpowiedzUsuńTwój blog jest zajebisty .... ( przepraszam za przekleństwo , ale taka prawda ) ...... Czekam na kolejny rozdział <3 Mam nadzieje , że Lili już nie będzie zdradzać Marcela .....
OdpowiedzUsuń