Wszystko mnie boli. Głowa. Żebra. Prawa ręka. Nie czuje nic prócz bólu. I słyszę jedynie ściszone głosy, które po chwili stają się wyraźniejsze.
- Najbardziej ucierpiała strona, w którą uderzył samochód. Ma potłuczone żebra, ze złamaniami po prawej stronie oraz wstrząśnienie mózgu. Prawa ręka była wybita z barku, ale już ją nastawiliśmy.
- Dlaczego jest nieprzytomna? - Dziwnym sposobem głos Marcela wpłynął na mnie uspokajająco i trochę uśmierzył ból. A może to tylko złudzenie?
- Doznała jednego z poważniejszych urazów głowy. Mózg na szczęście poważnie nie ucierpiał i na razie nie ma żadnych powikłań. Obudzi się kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora. Proszę dać jej trochę czasu.
Usłyszałam ciche szlochanie chłopaka i znowu straciłam przytomność, uwalniając się od bólu.
Wszystko miałam ciężkie. Głowa, ręce, nogi. Oczy i usta nie chciały się otworzyć. Po chwili szepty stały się głosami.
- Nie zostawię jej! - Głos Marcela był zrozpaczony i przepełniony udręką.
- Marcel, kochanie. Powinieneś odpocząć. - Głos jego babci jak zwykle był spokojny. Ale co ona tu robi? Nie powinna być w sanatorium?
- Nie. - Stanowcze nie, które tak dobrze znam.
- Zawsze musisz być taki uparty?
- Nie zamierzam stąd wychodzić dopóki się nie obudzi. To moja wina. To ja powinienem leżeć na jej miejscu. Ona na to nie zasłużyła.
I znowu zapadła ciemność.
Znowu wyłaniam się z ciemnej otchłani. Całkowicie nie mam poczucia czasu.
- To moja wina. - Znów ten udręczony głos Marcela.
- Co ona zrobiła?
- Wbiegła na ulicę. Potrącił ją samochód. Nie słyszała kiedy krzyczałem żeby się zatrzymała. Ja... To wszystko działo się tak szybko, Zayn.
Zayn tu jest. Tak dawno go nie widziałam. Mam ochotę go przytulić, ale wszystko mam zbyt ciężkie.
- Kurwa! - Myślę, że w tym momencie Zayn przeczesał dłonią swoje włosy.
- Wyjdzie z tego? - Cichym głosem dał znać o sobie Louis.
- Raczej tak, ale...
Nie! Nie! Walczę z tą ciemną, cholerną otchłanią, ale na nic moje próby. Znów ogarnia mnie ciemność i cisza.
- Pani Collins. Ja... Ja nie chciałem. Biegłem za nią. Krzyczałem do niej, ale ona nie zwracała na mnie żadnej uwagi. Nie słyszała mnie.
- Spokojnie Marcel. Wiemy, że tego nie chciałeś. Nikt tego nie chciał. - Cisza. Jedyne co słyszę to stłumiony stukot obcasów. - Córciu wróć do nas. Nie zostawiaj nas tutaj samych.
Mamusia! Jest tutaj. Och ile bym teraz dała żeby ją ucałować. Chociaż na nią popatrzeć.
- Lily skarbie. Tęsknimy za tobą.
I tatuś. Tata też tu jest. Przyjechali już z Londynu? A może to ja jestem w Londynie? Ile już trwa ten sen?
Uporczywe pikanie i okropny ból głowy gwałtownie wytrwały mnie ze snu.
- Muszę przy niej być. Błagam was! Nie wyjdę stąd w takiej chwili!
- Nie może pan tutaj przebywać. Pacjentka ma atak. Jeśli jeszcze dłużej będzie się pan awanturował, stracimy ją.
- To na co czekacie? Ratujcie ją do cholery! Ona nie może umrzeć!
Ból stał się jeszcze silniejszy i całkowicie mnie obezwładnił, zaciągając w spokojną otchłań z dala od cierpienia.
- Och, maleńka proszę. Wróć do mnie. Przepraszam cię za to w szkole. Przepraszam cię za wszystko. Tylko błagam wróć do mnie. Tęsknie za tobą. Kocham cię.
Marcel cały czas tu był. Nadal jestem na niego zła, ale chcę go zobaczyć. Robię wszystko, żeby ujrzeć piękno jego zielonych oczu, ale wszystko na nic. Czuje jego miękką skórę i zimny kolczyk na swojej dłoni. To ostanie co czuję. Znowu pojawia się ciemna otchłań.
Jestem głodna. Bardzo głodna. I zmęczona. Otworzyłam leniwie oczy. Znajdowałam się w białej i niezwykle sterylnej sali szpitalnej. Dookoła łóżka mnóstwo maszyn, z których uchodziły rurki poprzypinane do mojego ciała. Jest dzień więc pomieszczenie rozświetlane było przez stłumione przez zasłony promienie słońca. Panowała cisza. Czułam pulsujący ból głowy, ale nie był już tak silny jak poprzednio. Klatka piersiowa również dawała o sobie znać. Obróciłam głowę w drugą stronę, zadowolona że moje ciało w końcu mnie słucha i spełnia moje polecenia. Marcel spał. Głowę opartą miał o brzeg łóżka, a w rękach ściśle trzymał mają dłoń. Wyciągnęłam drugą, wolną i przeczesałam brązowe i nadal lśniące loki chłopaka. Obudził się nagle i uniósł głowę, zrzucając moją rękę na prześcieradło.
- Hej. - Szepnęłam ochryple.
- Lily? Och Lily. - Jego głos przepełniony był ulgą i szczęściem, ale po chwili posmutniał, a w jego oczach zamajaczyły łzy, jakby o czymś sobie przypominając. - Lily. Tak bardzo cię przepraszam. - Och musi to robić teraz? Nie takiej pobudki się spodziewałam - To przeze mnie tu leżysz i... - Położyłam dłoń na jego ustach, skutecznie go tym uciszając.
Patrzył na mnie zdziwiony.
- Później, Marcel. Później.
Kiwnął głową i zdjął moją dłoń, całując jej wierzch.
- Okey. Przepraszam.
- Bardzo chce mi się jeść.
Ściągnął brwi i patrzył na mnie z zaskoczeniem.
- Okey, ale...
- Marcel. Jeść. Chcę wstać.
- Nie wiem czy możesz. Pójdę po lekarza.
- Marcel. - Jęknęłam, bezradnie kładąc głowę na poduszce. Czasami bywa taki nieporadny.
- Leż. - Warknął i opuścił salę.
Nadal nie nadążam nad tymi jego zmianami nastrojów.
Dopiero teraz zauważyłam, że w rogu sali stoi małe radyjko z którego cichutko pobrzmiewa muzyka. Leciał nowy, bo mało mi znany utwór, w którym dziewczyna o melodyjnym głosie śpiewała o szczęśliwej miłości bez kłótni. Po chwili dodała, że niestety nie istnieje. Zaśmiałam się cicho. Do sali wszedł Marcel, a za nim lekarz i trzy pielęgniarki. Jeny, ja chciałam tylko coś do zjedzenia.
- Pani Collins. Witamy z powrotem. - Zwrócił się do mnie lekarz. Powiedział to jakbym umarła i właśnie zmartwychwstała. Och, trzymajcie mnie, bo zaraz faktycznie tak się stanie. - Zrobimy pani badania kontrolne i sprawdzimy wszystkie parametry życiowe. - Uśmiechnął się do mnie życzliwie.
- Panie doktorze. Z tego jak się czuję wnioskuję, że idzie mi na życie. Ale jeśli czegoś nie zjem to myślę, że moje parametry życiowe znacznie się pogorszą.
Lekarz zaśmiał się.
- Dobrze, skoro tak pani twierdzi to najpierw posiłek, a później badania. Ma pani ochotę na coś szczególnego?
- Cokolwiek, byleby było dobre. - Uśmiechnęłam się nieznacznie bo na nic więcej nie miałam siły.
Lekarz wysłał gdzieś jedną z pielęgniarek i po chwili razem z dwoma pozostałymi opuścił salę, zostawiając mnie sam na sam z Marcelem. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się cudowna ciszą, która panowała w pomieszczeniu.
- Jak się czujesz? - Usłyszałam głos Marcela.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Dobrze. Trochę boli mnie głowa, ale jest okey.
Uśmiechnął się i wziął moją dłoń w swoje, splatając nasze palce. Co trochę przygryzał kolczyk. Denerwował się? Ale czym?
- Jesteś na mnie zła? - Jego głos był cichszy od szeptu.
Och. Więc o to chodzi.
- Tak.
Spuścił głowę, poważnie się nad czymś zastanawiając.
- Nie chcesz o tym teraz rozmawiać? - Podniósł na mnie wzrok.
- Nie. - Odparłam zgodnie z prawdą i zamknęłam oczy.
Westchnął cicho i puścił moją dłoń. Nie rozumiejąc dlaczego to zrobił, spojrzałam na niego. Brał właśnie tacę z jedzeniem od pielęgniarki. Nawet nie słyszałam jak tu weszła. Pomogła mi się podnieść i ułożyła poduszki za plecami.
- Na razie może pani jeść tylko płynne produkty. - Uśmiechnęła się życzliwie i opuściła pomieszczenie.
Marcel przysunął stolik do łóżka i postawił na nim tacę. W misce była gorąca zupa, nad którą uniosły się pasma pary. Podał mi naczynie i usiadł na brzegu łóżka. Przesunęłam się robiąc mu więcej miejsca i nie czekając chwili dłużej, wzięłam pierwszy łyk cieczy. Smakowała równie pysznie jak pachniała. Była łagodna w smaku. Idealnie doprawiona. Dziwne, żeby w szpitalu mieli tak dobre jedzenie.
- Smakuje? - Zapytał chłopak.
- Przepyszna. Chcesz spróbować?
Kiwnął głową.
Nabrałam zupy i wsunęłam mu łyżkę do ust.
- Dobra. - Odparł, uśmiechając się.
Po kilku minutach miska była pusta, podobnie jak kubek w którym znajdowała się owocowa herbata. O tak. Teraz czuję się cudownie. Rozgrzana i najedzona. Drzwi otworzyły się przerywając tą błogą chwilę. Marcel zerwał się z łóżka i stanął obok. Do sali wszedł lekarz. Nawet nie dadzą człowiekowi odpocząć po posiłku.
- Myślę, że możemy teraz przeprowadzić badania. - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
Skinęłam głową i doktor zabrał się za kontrolę. Po kolei sprawdzał wszystkie odruchy, czucie w kończynach, reakcję źrenic na światło, ciśnienie krwi. Jest bardzo delikatny, więc badanie sprawiało wrażenie przyjemnego. Dotknął również moich żeber, a ja lekko się skrzywiłam.
- Są potłuczone, a dwa żebra ma pani złamane. Na szczęście wszystko goi się szybko i bez powikłań. Przepiszę pani środki przeciwbólowe, które uśmierzą każdy ból, zarówno klatki piersiowej jak i głowy. Teraz powinna się pani przespać, bo wygląda pani na zmęczoną. Zobaczymy jak będzie się pani czuła jutro i wtedy podejmiemy decyzje o wypisaniu ze szpitala.
- Dziękuję. - Odparłam i lekarz wraz z pielęgniarką opuścili salę.
- Długo byłam nieprzytomna? - Zwróciłam się do Marcela, który zajął miejsce na krześle.
- Pięć dni.
- I cały czas tutaj byłeś?
Kiwnął głową, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Powinieneś odpocząć. Jedź do domu. Wyglądasz fatalnie.
- Nie zostawię cię. Prześpię się tutaj.
- Na tym twardym, drewnianym krześle?
- Nic innego tutaj nie ma. - Wzruszył ramionami.
- To śpij ze mną.
- Nie.
- Bo?
- Nie chcę robić ci krzywdy.
- Dlaczego masz mi robić krzywdę?
- Te wszystkie kabelki. Nie chcę ich uszkodzić.
- Marcel, proszę.
- Nadal jesteś na mnie zła.
- Tak, jestem. A zaraz będę jeszcze bardziej. - Przekręciłam się na bok, robiąc mu miejsce i uniosłam kołdrę. - Proszę.
Westchnął zrezygnowany, ale widziałam po nim, że ten pomysł mu się podobał. Wiedząc, że i tak ze mną nie wygra, zdjął buty i położył się obok. Oparłam głowę na jego piersi, a jego oddech działał na mnie uspokajająco. Objęłam go ręką i zwinęłam się w kłębek, plącząc nasze nogi.
- Kocham cię. - Odparł, całując czubek mojej głowy.
- Ja ciebie też. - Wyszeptałam, a on wyraźnie się rozluźnił. - Dobranoc.
- Dobranoc. - Powtórzył i od razu odpłynęłam w głęboki sen.
Mamy rozdział 23! :D Lily żyje ale nadal jest zła na Marcela. Jak da upust swoim emocjom i czy dojdzie do kłótni? Wszystko w rozdziale 24, który pojawi się za 32 komentarze. ;*
♥ Kocham Was ♥
Ola xx
Super!!! Kiedy koleiny rozdział???
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać NEXTA!!!!!1 <3 Co zrobi Lily? Jak teraz będzie się zachowywał Marcel? :* :* :* :* :*
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać następnego rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJejku wspaniały rozdział! <3
OdpowiedzUsuńSłodko Jak się razem polpołożyli :* czekam na następny rozdział . pozdrawiam i czekam <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. Bardzo mi się podoba ten rozdział, ale mam do cb prośbę. Niech pojawi się Niall. Chociaż na chwilkę. ;)
OdpowiedzUsuńSłodziaki z nich!!!! Czekam na nowy rozdział!!!! ❤
OdpowiedzUsuńKocham to co piszesz prosze kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny *-* :DD
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Piękne *.* czekam na nexta 💜
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńSweet!!
OdpowiedzUsuńJeju jakie cudo
OdpowiedzUsuńJejku Marcel taki kochany ❤❤❤
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Liebster Award! Więcej na: http://moja-deska-moja-historia.blogspot.com/2015/02/liebster-award.html
Swietny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać następnego rozdziału ❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńKocham mocno. <3
OdpowiedzUsuńKocham!!!
OdpowiedzUsuńKiedy next???
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ..tak myslalam ze Lili nic nie bedzie.Czekan z niecierpliwością na kolejny świetny rozdział życzę weny /Klaudia ❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3<3<3 Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńWiecej !!
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńKolejny niesamowity rozdział
OdpowiedzUsuńKocham to co piszesz
OdpowiedzUsuńKidy kolejny ??!!
OdpowiedzUsuńNiemoge sie doczekać nexta
OdpowiedzUsuńNext,next,next,next plis
OdpowiedzUsuńKc !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper !!! <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next życzę weny kochana ��❤
OdpowiedzUsuńooooo jakie to MEGA słodkie aaa <333 *Natalia*
OdpowiedzUsuńKiedy next?? Oby jak najszybciej!!!
OdpowiedzUsuńSzybko next błagam <3 cały czas sprawdzam czy jest nowy rozdział, bo nie mogę się już doczekać proszę dodaj szybko
OdpowiedzUsuń