Po pięciu minutach stania pod drzwiami w końcu odważyłam się zapukać. Deszcz zagłuszał wszystko co działo się w domu. Znów pogrążyłam się w zamyśleniu, jednak nie na długo. Drzwi otworzyły się. Stał w nich Marcel, ale gdy mnie zobaczył od razu je zamknął.
- Marcel. Otwórz. Nie musimy się już spotykać. Jeśli chcesz zniknę z twojego życia raz na zawsze. Chcę tylko ci wszystko wytłumaczyć. Proszę, wysłuchaj mnie.
Czekałam i czekałam. Po drugiej stronie panowała cisza. W końcu drzwi ponownie otworzyły się, a ja odetchnęłam z ulgą.
I przez cały ten czas wstrzymywałam oddech.
Weszłam do środka i spojrzałam na chłopaka. On jednak tylko przelotnie na mnie zerknął i skierował się do siebie. Podążyłam za nim i w końcu znaleźliśmy się u niego. W pokoju panował półmrok. Na łóżku był lekki bałagan, podobnie jak na biurku. Usiadł na materacu i bawił się swoimi palcami.
- Mogę? – Zapytałam chcąc przewiesić kurtkę przez oparcie fotela.
Spojrzał na mnie i kiwnął głową. Gdy odwiesiłam okrycie i stanęłam obok biurka. Wolałabym siedzieć obok niego na łóżku, ale pewnie nie życzyłby sobie tego.
- No więc? – Odparł z wyczuwalną niecierpliwością w głosie.
- No wiec… - Westchnęłam. – Znowu wszystko zawaliłam. Nie panowałam nad sobą gdy Zayn zaczął mnie całować. Jest tak za każdym razem.
- Za każdym razem? – Wykrztusił.
W jego oczach czaiło się niedowierzanie.
- Tak, ale to nie to co myślisz. Spaliśmy ze sobą dwa, może trzy razy. Po prostu nie potrafię sobie radzić z problemami…
- I dlatego za każdym razem włazisz Zaynowi do łózka. – Wtrącił zirytowany.
- Nie. To znaczy… Ugh. On też tego chciał. Kocha mnie, ale…
- To skoro on kocha ciebie a ty jego, to po co zawracasz sobie głowę mną? Uwierz mi. Nie było mi łatwo gdy dowiedziałem się o tym, że to ty kazałaś Niallowi mnie pobić. A potem, że spałaś z Zaynem. Myślałem, że moje gorsze dni w końcu się skończyły. Gdy wczoraj ode mnie wyszłaś, pierwszy raz od 4 lat nie miałem potrzeby się ciąć. Ale dzisiaj rano… Mój szczęśliwy czas znowu się zakończył. Bo najwyraźniej ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył i wolałaś pieprzyć się z Zaynem.
- Nie kocham go. Poza tym nie wiesz co czułam gdy się całowaliśmy.
- Może nic nie czułaś. - Znowu mi przerwał.
- Przestań do cholery! Zależy mi na tobie, ale ty tego nie rozumiesz.
- Gdyby ci zależało, nie uprawiałabyś seksu z Malikiem! – Krzyknął stając przede mną. – Zawróciłaś mi w głowie już pierwszego dnia w tej cholernej szkole! Było fajnie. Ale jakoś potem zaczęło się sypać. Bo co? Chciałaś wiedzieć więcej, ale ja nie chciałem ci nic powiedzieć. Naprawdę nie było mi łatwo. Chciałem ci się zwierzyć, ale nie byłem jeszcze na to gotowy. Gdybyś miała takie gówniane życie jak ja, wiedziałabyś co to znaczy. Nie wiesz co to jest prawdziwy ból i cierpienie, bo nie miałaś okazji tego doświadczyć. Nie życzę ci niczego złego. Ale irytuje mnie twoje zachowanie bo... Po prostu zachowałaś się jak dziwka. – Wydusił.
Ręce miał zaciśnięte w pięści, a w oczach szkliły się łzy. Podobnie jak po chwili w moich. Gdy wypłynęły, zakryłam ręką usta, powoli przetwarzając wszystkie informacje, które właśnie usłyszałam. Po raz kolejny usłyszałam dzisiaj, że zachowuję się jak szmata. Ale niestety wszyscy mają rację. Opierałam się o biurko, z zawieszonym wzrokiem w podłodze. Spojrzałam spod rzęs na chłopaka. Szczękę miał zaciśniętą, a wzrok nieobecny, jakby analizując swoje słowa. Przez jego twarz przepływały różne uczucia. Po chwili otworzył usta i spojrzał na mnie.
- Lily, przepraszam cię. Wiesz, że mam problem z panowaniem nad sobą i nad tym co mówię. Ja… Ja tak nie uważam.
- Nie Marcel. Masz rację. Zachowuje się jak dziwka. Może powinnam jechać do lasu i jakoś to wykorzystać.
- Ej, przestań. – Podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. – Nie mów tak. Owszem, twoje zachowanie było ostatnio bezmyślne. Dość często. Ale to nie powód, żeby oceniać siebie aż tak nisko. Wczoraj powiedziałaś mi, że popełniasz błędy. Masz rację, bo każdy je popełnia. Niektórzy częściej, inni rzadziej. Ale naszym obowiązkiem jest uczyć się na błędach i więcej ich nie robić. Mam nadzieję, że zrozumiesz sens tych słów. Nie chcę, abyś znów zrobiła coś głupiego, bo cierpisz wtedy i ty i ja. Obiecaj mi to. Nie chcemy ponownego smutku, bo mi też na tobie zależy. Bez względu na wszystko. – Odparł i przyciągnął mnie do siebie.
Nic z tego nie rozumiem. Parę minut temu myślałam, że mnie nienawidził, a teraz? Głos miał spokojny, a jego gest przytulenia całkowicie mnie zaskoczył. Zawiesiłam ręce na jego szyi i przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej.
- Dziękuję. I Obiecuję. – Wyszeptałam.
- Również dziękuję. – Odparł i czułam, że się uśmiecha.
Trwaliśmy w tej pozycji kilka długich, ale wspaniałych minut.
- Napijesz cię czegoś? – Zapytał odsuwając się. - Mam wodę, sok, herbatę, kawę. Chyba. – Zaśmiał się.
Również zachichotałam.
- Może być sok.
- Okey. To zaraz wracam. Rozgość się. I przepraszam za ten bałagan.
- Spoko. – Odparłam uspokajająco.
Marcel uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Obróciłam się w stronę łóżka. Wygładziłam kołdrę i położyłam się. Drzwi cicho zaskrzypiały, gdy chłopak wrócił.
- Nie za wygodnie? – Rzucił podając mi szklankę.
- Idealnie. Dziękuję. – Uśmiechnęłam się i upiłam łyk pomarańczowej cieczy.
Marcel odstawił moja szklankę i usiadł obok. Patrzyliśmy się na siebie w przyjemnej ciszy.
- Masz łaskotki? - Zapytał po chwili.
- Mhm. – Potwierdziłam niepewnie.
Uśmiechnął się pod nosem i gdy odstawił szklankę wskoczył na łóżko. Rozpoczynając słodką torturę, łaskocze mnie bezlitośnie pod żebrami, a ja piszczę, chichoczę i wije się pod nim. W końcu chwytam go za nadgarstek, próbując powstrzymać, ale na próżno. Łaskocze mnie z jeszcze szerszym uśmiechem i większą siłą.
- Nie! Przestań! – Wołam, ale nic z tego. – Marcel! – Protestuję ze śmiechem. Rzucam głową na boki, cały czas próbując wywinąć się spod niego, chichocząc i odpychając jego ręce, ale on nie odpuszcza.
- Marcel, przestań! – Błagam z uśmiechem i w końcu spełnia moja prośbę.
Chwyta moje dłonie, którymi jeszcze chwile temu odpychałam jego i położył je po obu stronach mojej głowy, przytrzymując je swoimi i wisząc nade mną. Oboje ciężko dyszymy, łapiąc powietrze. Patrzy na mnie z… Radością? Ciekawością? Pożądaniem? Co za spojrzenie!
- Jesteś śliczna. - Wyrzucił z siebie.
Wpatruję się w jego zielone oczy, a on nie spuszcza ze mnie wzroku, skanując moją twarz centymetr po centymetrze, jakby widział mnie po raz pierwszy. Zamykając oczy, pochylił się nade mną i pocałował mnie w usta. Puścił moje dłonie i wplótł palce we włosy. Robiąc to samo, czułam jak powoli zalewa mnie fala pożądania. Nagle nasz pocałunek się zmienił. Z delikatnego i subtelnego muskania warg, przerodził się w zmysłowy, głęboki i zdecydowany pocałunek. Moje mięśnie spięły się słodko. Przeniósł swoje dłonie na moją talię i ścisnął mnie aby otrzymać dostęp do wnętrza moich ust. Nasze języki plączą i otulają się wzajemnie. Jęczę w jego usta z powodu ogarniającej mnie coraz większej przyjemności. Przygryza moją wargę i muska słodko i czule jeszcze kilka razy moje usta. Nasze oddechy są ciężkie i szybkie. Położył się na mnie i wtulił twarz w zagłębienie szyi.
- Co to? - Zapytał unosząc się.
Przejechał opuszkami palców po mojej skórze i spojrzał na mnie.
- To Zayn prawda? Zrobił ci to wczoraj jak się pieprzyliście? - Wyjąkał, a ja wiedziałam, że chodzi o malinkę.
Wstał ze mnie gwałtownie i podszedł do biurka, zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować.
- To nie Zayn. - Odparłam siadając na materacu. - Niall dzisiaj u nas był.
- Oh. Jeszcze lepiej! - Spojrzał na mnie poirytowany. - Wiesz co Lily...
- On chciał mnie zgwałcić. - Wtrąciłam.
Jego wyraz twarzy od razu się zmienił.
- Nie zrobił tego prawda? - Odparł z troską w głosie.
- Nie. - Szepnęłam.
- Oh Lily. - Podszedł do mnie i wziął mnie na kolana. - Zrobił ci coś jeszcze?
- Pobił mnie. W uda.
Nic więcej nie mówił. Przytulił mnie do siebie i kołysał uspokajająco. Trwaliśmy w takiej pozycji kilka minut.
- Zadziwiają mnie twoje nagłe zmiany nastrojów. - Powiedziałam po chwili.
-
Jestem niestabilny emocjonalnie i często mam huśtawki nastrojów. Stwierdzono to klinicznie.
Zachichotałam
- No co? - Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Nic, po prostu śmiesznie to brzmi. - Zaśmiałam się, a on dołączył do mnie.
***
- Będę się zbierać. - Odparłam niechętnie, bo bardzo wygodnie leżało mi się w jego objęciach. Gdy chciałam się unieść, przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Dlaczego?
- Jest późno. Nie chcę ci przeszkadzać. Poza tym muszę jeszcze znaleźć jakiś nocleg.
- Jak to? Nie masz gdzie mieszkać? - Zapytał zaskoczony.
- Wyprowadziłam się od chłopaków. Męczyło mnie mieszkanie tam. A u mnie jeszcze przez miesiąc będzie trwał remont.
Zawiesił wzrok w powietrzu, poważnie się nad czymś zastanawiając.
- Możesz przez ten czas zamieszkać u mnie.
- Nie, Marcel. Nie chcę wam przeszkadzać. Poradzę sobie.
- Nalegam. - Nie dawał za wygraną. - Nie chcę abyś szlajała się po jakiś brudnych motelach. Może u mnie nie jest jakoś na bogato, ale przynajmniej będę miał cię na oku. - Nie widziałam go, ale czułam, że się uśmiecha. - Na prawdę nie będziesz przeszkadzać. Babcia na pewno nie będzie miała nic przeciwko, a ja tym bardziej. Proszę.
- Okey. - Westchnęłam.
- Dziękuję. - Wyszeptał i ucałował mnie w czubek głowy.
Splótł nasze palce, całkowicie zasłaniając moje dłonie swoimi, a ja oparłam się z powrotem o jego ramię, pogrążając się w myślach dotyczących Marcela.
Chłopaka, w którym zakochiwałam się w niewiarygodnie szybkim tempie.
No i mamy kolejny rozdział! :D Dzisiaj zaczynam ferie, więc przez najbliższe dwa tygodnie będę miała więcej czasu na pisanie, co wiąże się z tym, że będziecie mogli szybciej spodziewać się postów. Oczywiście wszystko zależy od was i od waszych wspaniałych i motywujących komentarzy, za które dziękuję. ♥ Rozdział 17 za 29 komentarzy. ;*
♥ Luv ya ♥
Ola xx