Zayn zaparkował na podjeździe i zgasił silnik
- Nadeszła ta chwila mała. Musisz działać. - Chwycił moja dłoń i spojrzał na mnie. – Dasz sobie radę.
- Muszę. – Westchnęłam.
- Mam jechać czy czekać na ciebie?
- Jedź. Mam mu trochę do powiedzenia. Pewnie to trochę potrwa. Mam nadzieję, że będzie chciał ze mną porozmawiać. – Spojrzałam na mulata.
- Musi. Musi zrozumieć, że ci zależy. Powodzenia. – Uśmiechnął się na co odpowiedziałam tym samym.
Puścił moją dłoń i wysiadłam z auta.
- Daj znać, a przyjadę.
Skinęłam głową i patrzyłam jak odjeżdża. Gdy auto zniknęło w ciemnościach Holmes Chapel odwróciłam się w stronę domu Marcela.
Czas wziąć się w garść Lily.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach otworzyła mi babcia chłopaka.
- Dobry wieczór. Jestem Lily. Chodzę z Marcelem do klasy. Zastałam go może? – Uśmiechnęłam się.
- Tak oczywiście. Wejdź. - Przekroczyłam próg i od razu znalazłam się w salonie. Zaraz obok była kuchnia. – Wiele mi o tobie wspominał. – Zamarłam. Co jeśli powiedział jej o pobiciu? Chociaż wtedy nie traktowała by mnie tak uprzejmie nie? – Same dobre rzeczy. Cieszę się, że w końcu zawarł jakąś znajomość. – Dodała. Czyli jednak nic nie wie. Odetchnęłam z ulgą. – Musisz być jednak nastawiona na to, że nie mówi zbyt wiele.
- Tak, coś o tym wiem. Kilka razy mieliśmy okazję rozmawiać trochę dłużej. Jest bardzo zamkniętą w sobie osobą, prawda?
- Dokładnie. Trudno mu zawierać nowe znajomości. W starej szkole nie szanowali go. Od samego urodzenia ma trudne życie. – Przerwała, a jej oczy zaszły łzami. – Zaopiekuj się nim dobrze, kochanie. Potrzebuje kogoś kto go zrozumie i poświęci mu trochę czasu. No i w końcu wyciągnie trochę z domu. – Zaśmiała się cichutko. – Pewnie będzie u siebie. Po schodach na górę, ostatnie drzwi po lewo. – Wytłumaczyła oraz obdarzyła mnie serdecznym i przyjaznym uśmiechem.
- Dziękuję.
Gdy weszłam po schodach skierowałam się na koniec korytarza. Drzwi były uchylone, więc weszłam powoli. Pokój był oświetlany przez małą lampkę na biurku, jednak nikogo nie było w pomieszczeniu. Moją uwagę zwróciły ciche dźwięki pianina, dochodzące zupełnie skądś indziej. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się wokół. W oczy wrzuciła mi się mała smuga światła wychodząca z drzwi po drugiej stronie schodów. Z każdym krokiem dźwięk stawał się coraz donośniejszy. Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu. Marcel siedział tyłem i wygrywał piękne dźwięki smukłymi palcami. Robił to z wdziękiem, a z każdym wciśnięciem klawisza, jego mięśnie spinały się. Miał na sobie czarne jeansy i czarny T-Shirt we wzory. Nie… To nie jest bluzka. Dopiero po chwili dostrzegłam, że to jego tatuaże. Ma pokryte nimi nie tylko ręce, ale całe plecy, aż do samej szyi. Włosy ma w nieładzie. Rozczochrane i pokręcone. Jego szkolny image doskonale chowa idealnie wykrojone i szerokie barki. Pochłaniałam wzrokiem każdy skrawek jego ciała. Próbowałam też przyjrzeć się tatuażom, ale jest zbyt ciemno by cokolwiek dotrzeć. Utwór, który gra jest smutny i wolny. Ciało Marcela prawie w ogóle się nie porusza. Jedynie palce przeskakują gładko z klawisza na klawisz. Jest w tym całkowicie zatracony. Gdy skończył grę, zamknął pianino i schował twarz w dłonie opierając łokcie na klapie.
- Piękny utwór. – Wyszeptałam.
Marcel momentalnie się spiął i spojrzał na mnie. Mrugnął kilka razy jakby niedowierzając, że tu stoję. Zerwał się z siedzenia i szybko zarzucił na siebie bluzę, chowając przede mną tatuaże. Zapiał się po samą szyję. Założył nawet kaptur. Dłonie minimalnie mu się trzęsą.
- Po co tu przyszłaś? – Rzucił. Szczękę ma zaciśniętą.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- A mamy o czym? – Bąknął i wyszedł z pokoju mijając mnie, nawet na mnie nie spoglądając.
- Marcel, proszę cię.
Skierowałam się za nim do jego pokoju i zamknęłam drzwi.
- Daj mi wreszcie to wszystko wytłumaczyć…
- Nadeszła ta chwila mała. Musisz działać. - Chwycił moja dłoń i spojrzał na mnie. – Dasz sobie radę.
- Muszę. – Westchnęłam.
- Mam jechać czy czekać na ciebie?
- Jedź. Mam mu trochę do powiedzenia. Pewnie to trochę potrwa. Mam nadzieję, że będzie chciał ze mną porozmawiać. – Spojrzałam na mulata.
- Musi. Musi zrozumieć, że ci zależy. Powodzenia. – Uśmiechnął się na co odpowiedziałam tym samym.
Puścił moją dłoń i wysiadłam z auta.
- Daj znać, a przyjadę.
Skinęłam głową i patrzyłam jak odjeżdża. Gdy auto zniknęło w ciemnościach Holmes Chapel odwróciłam się w stronę domu Marcela.
Czas wziąć się w garść Lily.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach otworzyła mi babcia chłopaka.
- Dobry wieczór. Jestem Lily. Chodzę z Marcelem do klasy. Zastałam go może? – Uśmiechnęłam się.
- Tak oczywiście. Wejdź. - Przekroczyłam próg i od razu znalazłam się w salonie. Zaraz obok była kuchnia. – Wiele mi o tobie wspominał. – Zamarłam. Co jeśli powiedział jej o pobiciu? Chociaż wtedy nie traktowała by mnie tak uprzejmie nie? – Same dobre rzeczy. Cieszę się, że w końcu zawarł jakąś znajomość. – Dodała. Czyli jednak nic nie wie. Odetchnęłam z ulgą. – Musisz być jednak nastawiona na to, że nie mówi zbyt wiele.
- Tak, coś o tym wiem. Kilka razy mieliśmy okazję rozmawiać trochę dłużej. Jest bardzo zamkniętą w sobie osobą, prawda?
- Dokładnie. Trudno mu zawierać nowe znajomości. W starej szkole nie szanowali go. Od samego urodzenia ma trudne życie. – Przerwała, a jej oczy zaszły łzami. – Zaopiekuj się nim dobrze, kochanie. Potrzebuje kogoś kto go zrozumie i poświęci mu trochę czasu. No i w końcu wyciągnie trochę z domu. – Zaśmiała się cichutko. – Pewnie będzie u siebie. Po schodach na górę, ostatnie drzwi po lewo. – Wytłumaczyła oraz obdarzyła mnie serdecznym i przyjaznym uśmiechem.
- Dziękuję.
Gdy weszłam po schodach skierowałam się na koniec korytarza. Drzwi były uchylone, więc weszłam powoli. Pokój był oświetlany przez małą lampkę na biurku, jednak nikogo nie było w pomieszczeniu. Moją uwagę zwróciły ciche dźwięki pianina, dochodzące zupełnie skądś indziej. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się wokół. W oczy wrzuciła mi się mała smuga światła wychodząca z drzwi po drugiej stronie schodów. Z każdym krokiem dźwięk stawał się coraz donośniejszy. Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu. Marcel siedział tyłem i wygrywał piękne dźwięki smukłymi palcami. Robił to z wdziękiem, a z każdym wciśnięciem klawisza, jego mięśnie spinały się. Miał na sobie czarne jeansy i czarny T-Shirt we wzory. Nie… To nie jest bluzka. Dopiero po chwili dostrzegłam, że to jego tatuaże. Ma pokryte nimi nie tylko ręce, ale całe plecy, aż do samej szyi. Włosy ma w nieładzie. Rozczochrane i pokręcone. Jego szkolny image doskonale chowa idealnie wykrojone i szerokie barki. Pochłaniałam wzrokiem każdy skrawek jego ciała. Próbowałam też przyjrzeć się tatuażom, ale jest zbyt ciemno by cokolwiek dotrzeć. Utwór, który gra jest smutny i wolny. Ciało Marcela prawie w ogóle się nie porusza. Jedynie palce przeskakują gładko z klawisza na klawisz. Jest w tym całkowicie zatracony. Gdy skończył grę, zamknął pianino i schował twarz w dłonie opierając łokcie na klapie.
- Piękny utwór. – Wyszeptałam.
Marcel momentalnie się spiął i spojrzał na mnie. Mrugnął kilka razy jakby niedowierzając, że tu stoję. Zerwał się z siedzenia i szybko zarzucił na siebie bluzę, chowając przede mną tatuaże. Zapiał się po samą szyję. Założył nawet kaptur. Dłonie minimalnie mu się trzęsą.
- Po co tu przyszłaś? – Rzucił. Szczękę ma zaciśniętą.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- A mamy o czym? – Bąknął i wyszedł z pokoju mijając mnie, nawet na mnie nie spoglądając.
- Marcel, proszę cię.
Skierowałam się za nim do jego pokoju i zamknęłam drzwi.
- Daj mi wreszcie to wszystko wytłumaczyć…
- Myślałem, że już wszystko powiedziałaś. Naprawdę nie mam ochoty słuchać tych wywodów jeszcze raz.
Te słowa były dla mnie jak nóż w serce. Od razu z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
Te słowa były dla mnie jak nóż w serce. Od razu z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
- Marcel, daj mi wreszcie szasnę. Za każdym razem jak chcę z tobą porozmawiać, ty odpychasz mnie i nawet nie chcesz zamienić ze mną słowa. Nie potrafię normalnie funkcjonować, kiedy ty mnie ignorujesz. To dla mnie naprawdę trudne. Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że tego nie chciałam? Naprawdę nie chciałam, żeby tak to się skończyło. To mój największy błąd w życiu, ale jestem młoda i jak każdy uczę się na błędach. Żałuję mojej decyzji, jak niczego innego. Nie gniewaj się już na mnie. Marcel, naprawdę mi na tobie zależy. – Wyłkałam.
Łzy bez przerwy spływały po moich zaczerwienionych policzkach. Marcel cały czas siedzi w tej samej pozycji, zapatrzony w blat swojego biurka. Stałam i wpatrywałam się w niego. Nie wiem ile to trwa. Sekundy, minuty.
- To nie ma sensu. – Powiedziałam do siebie i skierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj. – Usłyszałam za sobą zachrypnięty głos chłopaka.
Odwróciłam się i wierzchem dłoni wytarłam łzy. Wpatrywał się we mnie zagubionym wzrokiem. Wyglądał jakby bił się z myślami. Stałam przed nim i czekałam. Czekałam na jego reakcję. Ale im dłużej to trwało tym bardziej traciłam już nadzieje. Gdy miałam się odwrócić, aby opuścić pokój złapał mnie za rękę.
- To nie ma sensu. – Powiedziałam do siebie i skierowałam się do wyjścia.
- Poczekaj. – Usłyszałam za sobą zachrypnięty głos chłopaka.
Odwróciłam się i wierzchem dłoni wytarłam łzy. Wpatrywał się we mnie zagubionym wzrokiem. Wyglądał jakby bił się z myślami. Stałam przed nim i czekałam. Czekałam na jego reakcję. Ale im dłużej to trwało tym bardziej traciłam już nadzieje. Gdy miałam się odwrócić, aby opuścić pokój złapał mnie za rękę.
- Przepraszam. – Odparł.
Wpatrywał się we mnie szczerymi oczami, przepełnionymi udręką, ale jednocześnie ulgą.
- Za co mnie przepraszasz? To ja powinnam cię przepraszać. Mówić ci to codziennie. – Wyszeptałam.
Wpatrywałam się w niego spod rzęs. Taka wersja Marcela jako badboya podoba mi się bardziej. Zanim zdążyłam się zorientować, pocałował mnie w polik, a jego loki przyjemnie załaskotały moją twarz. Patrzyłam na niego zaskoczona. Na jego policzki wlał się rumieniec, a ja uśmiechnęłam się i w ramach wdzięczności przytuliłam się do niego. On cały się spiął i wsunął dłonie pomiędzy nas, odpychając mnie.
- Lily, nie. – Zacieśniłam uścisk, ale on wyszarpał się i odsunął ode mnie. Opierał się o biurko. Jego oddech był niespokojny, a w jego oczach przepełnionych strachem, szkliły się łzy.
Patrzyłam na niego niespokojnym wzrokiem.
- Marcel… - Zaczęłam podchodząc do niego, ale on nadal odsuwał się. Stałam w miejscu i bez przerwy wpatrywałam się w niego z niepokojem.
Dlaczego tak zareagował?
- Co się stało? Ja… Nie chciałam. Przepraszam. - Wyjąkałam.
Marcel nie spuszczał ze mnie wzroku, a gdy usłyszał pytanie, w jego oczach ponownie pojawił się strach. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Z oczu ponownie zaczęły wydostawać się łzy. Czy tak właśnie będzie wyglądać nasza znajomość? Bez zbliżania się do niego? Bez dotykania?
- To moja wina. To ja jestem tym niepasującym i popieprzonym ogniwem. Wszystko zawsze psuje się przeze mnie. Przestaje mnie dziwić dlaczego do tej pory nie spotkałem nikogo, kto chciałby przebywać w moim towarzystwie. Ludzie uznają mnie za dziwaka, bo boje się ich dotyku. Ale ja nic nie potrafię z tym zrobić. Nie powinienem w ogóle pojawiać się w twoim życiu. Nie chcę ci go niszczyć. Wystarczy już, że moje jest porąbane. Boje się, że będziesz domagać się ode mnie wielu rzeczy, a ja nie będę potrafił sprostać twoim oczekiwaniom.
- Chcę spróbować. – Odparłam bez wahania. Cóż… to może być dziwne i pewnie takie będzie, ale nie chcę tak po prostu o tym zapominać.
- Lily…
- Dlaczego tak się boisz? – Zapytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Przeczesał włosy dłonią i usiadł obok mnie. Przez chwilę bił się z myślami. Jest cały spięty, a w jego oczach co trochę ukazują się inne uczucia. Strach. Ostrożność. Ból. Bezradność.
- Jedyny dotyk jaki znam to ból. Byłem zabawką ojca i robił ze mną co chciał i kiedy chciał. Bił mnie codziennie i nigdy nie wiedziałem z jakiego powodu. Gasił na mnie papierosy. Czasami rozbijał o mnie butelki po wódce. Ale największe ślady na moim ciele i w mojej psychice zostawił gdy mnie biczował. Przywiązywał mnie wtedy do łózka i uderzał po całym ciele. Najbardziej lubił ranić mnie w plecy, bo twierdził, że tam najbardziej boli. I faktycznie tak było. Uderzając w te same rany, pogłębiał je jeszcze bardziej, a ja później nie mogłem się ruszać. Jednak jego to nie obchodziło. Dalej mnie katował. A plecy… Cóż… Nie goją się do tej pory.
- Stąd ta krew? – Zapytałam drżącym głosem.
Skinął głową a w moim gardle urosła wielka gula. Łzy mimowolnie płynęły po policzkach. Jestem roztrzęsiona. Załkałam i rozpłakałam się na dobre.
- Lily, nie. Nie płacz. To już przeszłość. Nie chcę, żebyś ty też tym cierpiała. Wystarczy, że ja to przeżyłem.
- Gdzie on jest? – Wydusiłam.
- Kto?
- Ten bydlak, który cię tak skrzywdził.
- Siedzi w więzieniu. Ma dożywocie z karą śmierci.
Wpatrywał się we mnie szczerymi oczami, przepełnionymi udręką, ale jednocześnie ulgą.
- Za co mnie przepraszasz? To ja powinnam cię przepraszać. Mówić ci to codziennie. – Wyszeptałam.
Wpatrywałam się w niego spod rzęs. Taka wersja Marcela jako badboya podoba mi się bardziej. Zanim zdążyłam się zorientować, pocałował mnie w polik, a jego loki przyjemnie załaskotały moją twarz. Patrzyłam na niego zaskoczona. Na jego policzki wlał się rumieniec, a ja uśmiechnęłam się i w ramach wdzięczności przytuliłam się do niego. On cały się spiął i wsunął dłonie pomiędzy nas, odpychając mnie.
- Lily, nie. – Zacieśniłam uścisk, ale on wyszarpał się i odsunął ode mnie. Opierał się o biurko. Jego oddech był niespokojny, a w jego oczach przepełnionych strachem, szkliły się łzy.
Patrzyłam na niego niespokojnym wzrokiem.
- Marcel… - Zaczęłam podchodząc do niego, ale on nadal odsuwał się. Stałam w miejscu i bez przerwy wpatrywałam się w niego z niepokojem.
Dlaczego tak zareagował?
- Co się stało? Ja… Nie chciałam. Przepraszam. - Wyjąkałam.
Marcel nie spuszczał ze mnie wzroku, a gdy usłyszał pytanie, w jego oczach ponownie pojawił się strach. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Z oczu ponownie zaczęły wydostawać się łzy. Czy tak właśnie będzie wyglądać nasza znajomość? Bez zbliżania się do niego? Bez dotykania?
- To moja wina. To ja jestem tym niepasującym i popieprzonym ogniwem. Wszystko zawsze psuje się przeze mnie. Przestaje mnie dziwić dlaczego do tej pory nie spotkałem nikogo, kto chciałby przebywać w moim towarzystwie. Ludzie uznają mnie za dziwaka, bo boje się ich dotyku. Ale ja nic nie potrafię z tym zrobić. Nie powinienem w ogóle pojawiać się w twoim życiu. Nie chcę ci go niszczyć. Wystarczy już, że moje jest porąbane. Boje się, że będziesz domagać się ode mnie wielu rzeczy, a ja nie będę potrafił sprostać twoim oczekiwaniom.
- Chcę spróbować. – Odparłam bez wahania. Cóż… to może być dziwne i pewnie takie będzie, ale nie chcę tak po prostu o tym zapominać.
- Lily…
- Dlaczego tak się boisz? – Zapytałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Przeczesał włosy dłonią i usiadł obok mnie. Przez chwilę bił się z myślami. Jest cały spięty, a w jego oczach co trochę ukazują się inne uczucia. Strach. Ostrożność. Ból. Bezradność.
- Jedyny dotyk jaki znam to ból. Byłem zabawką ojca i robił ze mną co chciał i kiedy chciał. Bił mnie codziennie i nigdy nie wiedziałem z jakiego powodu. Gasił na mnie papierosy. Czasami rozbijał o mnie butelki po wódce. Ale największe ślady na moim ciele i w mojej psychice zostawił gdy mnie biczował. Przywiązywał mnie wtedy do łózka i uderzał po całym ciele. Najbardziej lubił ranić mnie w plecy, bo twierdził, że tam najbardziej boli. I faktycznie tak było. Uderzając w te same rany, pogłębiał je jeszcze bardziej, a ja później nie mogłem się ruszać. Jednak jego to nie obchodziło. Dalej mnie katował. A plecy… Cóż… Nie goją się do tej pory.
- Stąd ta krew? – Zapytałam drżącym głosem.
Skinął głową a w moim gardle urosła wielka gula. Łzy mimowolnie płynęły po policzkach. Jestem roztrzęsiona. Załkałam i rozpłakałam się na dobre.
- Lily, nie. Nie płacz. To już przeszłość. Nie chcę, żebyś ty też tym cierpiała. Wystarczy, że ja to przeżyłem.
- Gdzie on jest? – Wydusiłam.
- Kto?
- Ten bydlak, który cię tak skrzywdził.
- Siedzi w więzieniu. Ma dożywocie z karą śmierci.
Odetchnęłam z ulgą. Nie potrafiłabym żyć z myślą, że ten człowiek znajduje się gdzieś na wolności i znowu mógłby skrzywdzić Marcela.
- Więc nie chcesz być dotykanym?
Kiwnął głową.
- Nikt mnie nigdy nie dotykał. I to jest najgorsze. Nie wiem jak zareaguję gdy… No wiesz… Dotkniesz mnie.
- To znaczy? Gdzie nie mogę cię dotykać?
- Boję się dotyku na całym ciele, ale najbardziej tutaj. – Odparł i wskazał na swoje ciało od pasa w górę, aż do szyi. – I plecy. – Westchnął.
- Okey. Nie będę cię dotykać. Nie chcę sprawiać ci bólu. – Zapewniłam go. Uśmiechnęłam się krzywo, na co on odpowiedział tym samym, jednak ze smutkiem w oczach. – Ufasz mi? – Dodałam po chwili.
Czekałam na jego odpowiedź ale on przysunął się bliżej mnie i przytulił mnie do siebie.
- Tak Lily. Ufam.
Po tych słowach zrozumiałam, jak wielkim darzy mnie zaufaniem.
- Więc nie chcesz być dotykanym?
Kiwnął głową.
- Nikt mnie nigdy nie dotykał. I to jest najgorsze. Nie wiem jak zareaguję gdy… No wiesz… Dotkniesz mnie.
- To znaczy? Gdzie nie mogę cię dotykać?
- Boję się dotyku na całym ciele, ale najbardziej tutaj. – Odparł i wskazał na swoje ciało od pasa w górę, aż do szyi. – I plecy. – Westchnął.
- Okey. Nie będę cię dotykać. Nie chcę sprawiać ci bólu. – Zapewniłam go. Uśmiechnęłam się krzywo, na co on odpowiedział tym samym, jednak ze smutkiem w oczach. – Ufasz mi? – Dodałam po chwili.
Czekałam na jego odpowiedź ale on przysunął się bliżej mnie i przytulił mnie do siebie.
- Tak Lily. Ufam.
Po tych słowach zrozumiałam, jak wielkim darzy mnie zaufaniem.
Jest rozdział 13, przed chwilą dokończony. :D Bardzo was przepraszam, że pojawił się dopiero teraz, ale miałam dzisiaj wycieczkę, która trochę się przeciągnęła. Kolejny rozdział pojawi się za 24 komentarze. ;*
♥ Luv ya ♥
Ola xx
Kocham to mośku! <3 popłakałam się :c i dobrze :') proszę szybko o next!
OdpowiedzUsuńOMG MOGM OMG jakie wspaniałe <3 <3 <3 tak się cieszę że sobie wybaczyli KOCHAM ten rozdział <3 <3 <3 już się nie mogę doczekać kolejnego. Tak mi się płakać chciało. Co ten bydlak zrobił Marcelkowi :'( oni muszą być razem. Czekam z niecierpliwością na nn <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham cię słońce. Niedługo się widzimy <3
Super ! Czekam na kolejny rozdział !<3
OdpowiedzUsuńSuper. Ja od pewnego czasu pisze bloga, ale twój jest niezwykły
OdpowiedzUsuńWkoncu on jej ufa ! ♡ Rozdział no, normalnie brak słów Czekam na następny :****
OdpowiedzUsuńWkoncu on jej ufa ! ♡ Rozdział no, normalnie brak słów Czekam na następny :****
OdpowiedzUsuńWkoncu on jej ufa ! ♡ Rozdział no, normalnie brak słów Czekam na następny :****
OdpowiedzUsuńNareszcieeee :*
OdpowiedzUsuńExtra chce next! <3
OdpowiedzUsuńDlaczego taki krótki hehe swietny <3
OdpowiedzUsuńohohohohohhoo świetny!
OdpowiedzUsuńOooooooo jakie słodziaki, świetny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńPiękny ;*
OdpowiedzUsuńPiękny ;*
OdpowiedzUsuńnextaaaaa chce
OdpowiedzUsuńCos niesamowitego. :3 masz ogroooomny talent. ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial! :D
OdpowiedzUsuńO jezusiu jakie cudo , wkońcu Marcel się otworzył. Jestem szokowana jego ruchem ale widać że ją kicha wkońcu porozmawiali <3 Alicja
OdpowiedzUsuńMega czekam na next !!!
OdpowiedzUsuńCudowny , Marcel mnie szokował ---Sylwia
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny już nie mogę doczekać się next Ewcia
OdpowiedzUsuńPoprostu mega szok . Marcel mie szokował swoim gestem ale najważniejsze że się wkońcu pogodziny nie mogę doczekać się Next! !! Poprostu bustwo mega piękne i wspaniałe jesteś genialana ❤
OdpowiedzUsuńC U D O W N Y !!!! Kasia
OdpowiedzUsuńMega<3
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny *,*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego naprawdę ! <3
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego *,*
OdpowiedzUsuńGaenialny nic dodać nic ując ;*
OdpowiedzUsuńPrzecudowny zazdroszczę Ci talentu skarbie #Julia
OdpowiedzUsuńCzemu tak genialnie piszesz? Powinnaś napisać jakąś książkę *o*
OdpowiedzUsuńJezu wspaniały!!! <3!!!
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na naxt mam nadzieje ze będzie szybko <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam słońce, ale:
OdpowiedzUsuńmoja-deska-moja-historia.blogspot.com
Bardzo mi zależy na twojej opini
Super :)
OdpowiedzUsuń